Advocat jest zły bo jest zły

Jestem uprzedzona i dla własnego zdrowia psychicznego i fizycznego go nie podam kotu. Wprawdzie planuję zejść na zawał no ale jeszcze nie teraz

No... szwy ściągnięte. Wszyscy żywi, rannych dwóch - i w tej dwójce nie ma Franki

Ale od początku. Przyjechałam do wetki, była jedna bo druga miała pilny przypadek piesia (kroplówka czy cóś). No to ustaliłyśmy że ponieważ Frania mnie się nie boi to ja ją w transporterze przytrzymam a wetka otworzy. Pogłaskałam Franię przez wejście do transportera, założyłam rękawicę, przytrzymałam, wetka otworzyła górę. Wyjęłam Franię i próbowałyśmy ją na plecy obrócić ale się wiła w końcu stwierdziłam że jak nie tak to inaczej(jakby się szarpała to by jej wetka tych szwów nie zdjęła i tak). Postawiłam ją na nóżki tylne na stole, plecami opartą o mnie, złapałam za przednie rękawicą, za tylne gołą ręką, Frania wtuliła główkę w mój wieeelki golf no i poszło, bez najmniejszego problemu. No to jak szwy zdjęte to do transporterka - wetka złożyła transporter, Frania do niego wlazła (pisałam już że sama wchodzi do transportera?, zamknęłam transporter i... sobie przypomniałam, że jeszcze oczko chciałam żeby wetka obejrzała. Wetka patrzy przez transporter ale wiele nie widzi, no to powiedziałam że ją wyjmujemy jeszcze raz. Tym razem nie założyłam rękawicy uspokojona bezproblemowym zdejmowaniem szwów - i to był mój błąd. Frania już była na luzaku w transporterze, myślała że już koniec i że wracamy a tu ją ktoś bezczelnie śmiał jeszcze raz wyjmować

Poza tym była odwrócona pysiem do wetki, kiedy ta otworzyła transporter, a ona jeszcze panikuje na widok obcych. Ja Franię trzymam i nagle słyszę "auu", Franka wetkę użarła i w tej samej sekundzie chciała się wyrwać, a ja ją chwyciłam i użarła też mnie. Wetka dostała po palcu serdecznym (dwie dziurki), a mi Franka przebiła zębem paznokieć - o tyle niefajnie że jak coś się zacznie dziać to nie bardzo jest jak tam pod paznokciem zadziałać, dlatego jak zacznie boleć, puchnąć czy cokolwiek to mam iść na pogotowie po dexacyklinę czy jakoś tak. Zapsikała mi to antybiotykiem zewnętrznym. Franka zwiała pod biurko, bardziej zdziwiona niż my i wystraszona na maxa. Przyniosłam jej transporter i grzecznie do niego weszła. I to by było na tyle przygód
Co do Frani to rana się baaardzo ładnie zagoiła, wzięłam jej Profender na odrobaczenie (jutro), oczko do przemywania nadal, wetka podejrzewa że może to być kwestia nawracająca spowodowana czymś tam w kanaliku łzowym (nie pamiętam dokładnie czym w każdym razie zdarza się to dość często kotom - chyba Diegusek schronowy to miał). Co do szczepienia to Frania musi się dać ogólnie zbadać przed szczepieniem (zajrzeć chociaż do gardła) i dlatego trzeba ją jeszcze podoswajać, żeby tak nie dziczyła przy obcych. Ale myślę że już niedługo będzie bardziej spokojna, trzeba jej tylko trochę czasu poświęcić. Ona jest jak na razie przyzwyczajona tylko do mnie - jak ją ostatnio głaskałam i podeszła sąsiadka (która wcześniej stała w drzwiach), ta sąsiadka którą ona przecież zna bo ona ją karmiła, to Frania zaraz górną częścią ciała się na plecki położyła i pazurki w przednich łapkach wystawiła. Jak już ją ze sobą tak do końca oswoję muszę ją oswoić też z innymi ludźmi, żeby się tak nie bała. Jakaś taka nadwrażliwa się wydaje - im więcej wkoło niej się dzieje tym bardziej się boi i się całą trzęsie. Taka bidula mała. Jak ją dziś tak trzymałam to ona taka maleńka i drobniutka

taki słodziak

Ewelinka to się ugadamy na gg
