Kanciapka dozorczyni (która zgodziła się użyczyć nam części swojego małego ale ciepłego pomieszczenia odpoczynkowego

), stała się tymczasowym kocim hotelem. A właściwie nie kanciapka tylko klatka w kanciapce - duża królicza klatka na nóżkach, z kółkami, pożyczona od JaEwki

którą Gibutkowa, która w dzieciństwie zaczytywała się w poradniku Adama Słodowego "Zrób to sam"

własnoręcznie skręciła
FrankaPierwszym gościem w Kanciapkowie jest Franka - ok. 4 letnia koteczka "batman"

z bloku obok (tam nie lubią kotków i nie wpuszczają do piwnicy żeby je wyłapać), którą własnoręcznie złapałam w transporterek na zajzajerka zwanego
Smilla z tuńczykiem 
Franka jest już po sterylce, niestety chuda jak model szkieletu na zajęcia z anatomii dla studentów weterynarii. Do tego zapalenie dziąseł, mega kamień na zębach (który był zapewne przyczyną owego zapalenia, a który wetki usunęły przy sterylce), zapalenie oka (czarne śpioszki jak przy KK), anemia... W poniedziałek ściągamy szwy i jest problem, bo... Franka nie jest dzikusem

do tego była goniona przez inne koty (najmniejsza z całego blokowego stada), pewnie dlatego taka
niedojedzona i dlatego dała się złapać na jedzenie (sama weszła do transporterka). Daje się głaskać, przemywałam jej i kropiłam oko
bez żadnych problemów, nawet moje koty nie są aż tak grzeczne, choć jak niektórzy pewnie wiedzą w Gibutkowie jest ostra kindersztuba jeśli chodzi o zabiegi pielęgnacyjne. Franka jest tylko i aż bojaźliwa - to uniemożliwia szukanie jej domu stałego od ręki, musi być nauczona człowieka. Do siebie jej wziąć nie mogę (z wiadomych powodów), a czas jaki mogę jej poświęcić to zbyt mało by się oswoiła w krótkim czasie (jeszcze sporo kotek czeka na wyłapanie i sterylkę, a teraz to już nawet przedszkole

a klatka jedna). Frania w klatce pięknie kuwetkuje (jak bezpośrednio po sterylce nie miała kuwetki załatwiała się na podkład dokładnie w miejscu gdzie stała kuwetka). Co do jedzenia to... chyba mam talent do rozpuszczania kotów pod tym względem

najsmaczniejsza jest surowa wołowinka i chrupki RC

Nie mam serca jej wypuszczać z powrotem do piwnicy, a trzymać w klatce wiecznie też nie mogę.
Gdyby ktoś zdecydował się poświęcić Frani czas, dać kawałek kąta i nauczyć że człowiek to też może być fajny kompan do życia...

zdaję sobie sprawę z tego, że w obliczu tylu kocich tragedii los Frani nie jest jakiś "zły" ale obiecałam jej że postaram się dla niej o coś lepszego niż zimna piwnica i kęs karmy zwinięty w pośpiechu przed innymi kotami - choć tyle mogę dla niej zrobić
Jeśli znajdzie się dla Frani DT dostanie ona oczywiście wyprawkę oraz (jeśli ja tego wcześniej nie zdążę zrobić) sfinansuję szczepienia Frani, ew. badania (Franię odrobaczę w dniu zdjęcia szwów). Oczywiście Franiowe ogłoszenia, kiedy już będzie gotowa do adopcji także zrobię.
A oto Franka:
(miniaturki do powiększenia) zdj. by JaEwka

Dziś Frania po raz pierwszy zjadła przy mnie mięsko

Wcześniej jadła tylko jak była sama.