Szaruś z Dworca PKP, którego przetrzymywaliśmy w piwnicy znalazł cudowny dom.
Ze szczeniaków została już tylko Diana i Lucy no i ich mama- ofkors:)
Czarna ma małe problemy ze zdrówkiem ostatnimi dniami. Ciągle ma w pysiu stan zapalny- standardowo leczymy

W lecznicy jest teraz masakra. 6 kotów n leczeniu. Wszystkie klatki zajęte, nie mamy jak sterylizować i nie mamy za co dokupić nowych klatek... Wczoraj operowana była jedna kotka w bardzo zaawansowanej ciąży, dosłownie przed porodem... Aż żal serce ściska... No ale niestety taka jest już nasza praca... Druga kotka miała strasznie zaawansowane ropomacicze, złapana w ostatniej chwili. Już zoperowana, ale ma zbyt niską temperaturę, stan ogólny jest bardzo ciężki i nie wiadomo czy przeżyje.
Jest też siostra Pluszaka i Puszka, którzy są już w DS. Kotka miała tak mocno połamany ogon, że został amputowany. W tej chwili ma też początki kalicywirozy, nadżerki się porobiły i kotka się ślini... Siedzi w klatce z bratem- ostatnim z rodzeństwa, który dostał na imię Plamuś. On nie ma póki co oznak chorobowych. Został już wykastrowany. Klara jest fajna, bojąca ale bardzo szybko się otwiera, on jest bojący, ale też dobrze rokuje. Będziemy oswajać i szukać domu...
Dodatkowo jest jedna koteczka, która wygląda identycznie jak Fuks! Normalnie jest taka sama. MA ok. 4,5 miesiąca, dzika dzicz. Nie mam jej gdzie zabrać póki co siedzi w lecznicy. Szkoda ją wypuszczać, mam nadzieję, że coś się wyadoptuje i się zrobi miejsce.
Miejsce Szarusia w piwnicy zajął senior zabrany z tego samego miejsca co Garfi. Jest w trakcie leczenia.
Po prostu nie wiem w co mam ręce wkładać. Tyle kotów, brak miejsca, doba jest co najmniej o 10 godzin za krótka...
Diagnozę uszu Figi niestety muszę póki co odłożyć. Finansowo jestem na skraju bankructwa, nie stać mnie na drogie badania w tej chwili niestety, a i tak mam tyle kotów, że po prostu ledwo ze wszystkim wyrabiam...
To tak w kwestii tymczasowej innej niż biedy chudziny, bo ostatnio cały czas o tych glutozach małych pisałam:)
Gdyby ktoś chciał nas jeszcze wspomóc karmą... Nawet taką najtańszą marketówą... Mamy tyle bezdomnych, wolnobytujących kotów pod opieką, że nie wyrabiamy nawet kupując dla nich najgorszy marketowy szajs. To co dostajemy na zbiórkach niknie w kilka dni... Fidesowe koty nie mają co jeść, bo nie mamy co im zanieść, a w portfelu pustka:(