FFA Łódź 812+542 - nowy wątek, zapraszamy

ojej

napisz Aniu czy kotuni się udało......

Biedna koteńka, mam nadzieję, że uda się jej pomóc.
To rozumiem czyja kotka, domowa, tak ?

Kotka domowa, przygarnięta z podwórza, siedmioletnia.
Ludzie bardzo prości i biedni - do tej pory wydawali kociaki na wieś, przekonani, że zapewniają im dobre życie.
W domu mają jeszcze kilka kotów - nie wiem ile, wszystkie z podwórza, wg pani z 5 do adopcji. Wszystko nie wycięte

A nam kasy brak

Kotka miala jeszcze 6 płodów... poród przedwczesny, pierwszy kociak poroniny..

Klatka na pracowym parkingu stoi, wczoraj wieczorem zagościł z niej potężny krówek - łagodny i wyrażnie niezadowolony z nagłego ograniczenia wolności

Wkrótce wróci na swój teren nieco lżejszy i posrebrzony :mrgreen:

Bura koteczka z niewładną łapką - gadułka, raczej łagodna - do końca tygodnia musi opuścić lecznicę... P O M O C Y ! ! !

Rany... az chcialoby sie powiedzic, ze pomoge ale jak to zrobic majac w domu 12 kotow z grzybica ?

Miodalik pisze:Rany... az chcialoby sie powiedzic, ze pomoge ale jak to zrobic majac w domu 12 kotow z grzybica ?

Dzięki Ci

Ale po grzybicy :mrgreen:

A tak naprawdę, to najbardziej kotom (i nam :wink:

) pomagają sterylki :ok:

- chiałabym by te miejski juz ruszyły, ale raczej daleka droga...

Wczorajszy dzień pelen wrażeń.
Ale najpierw

Krówek parkingowy

I Manola z zepsuta łapką

Oba pięknie dziękują anonimowej Cioci za wielki prezent - dzięki niej spokojnie dali się wykastrować, a Manola może zostać kilka dni w szpitaliku - mała jeszcze nie czuje się najlepiej… Kochana anonimowa Ciociu – milion całusów od kociaków :1luvu:

Krówek nie chciał wyjść z lecznicowej klatki, już na miejscu w samochodzie otworzyłam kontener - wylazł, usiadł mi na kolanach – wyraźnie nie spieszyło mu się d domu..
Ale jest w dobre formie, potężny, waleczny (ślady na głowie) - więc pewnie ten jego domek może niezgody z formowymi standardami (kastracja), ale jest….

Natomiast Manola szuka dt / ds - w weekend musi być z lecznicy zabrana..

Uliczka o pięknej kwiatowej nazwie, domki z lat 60tych, ogródki. W jednym z nich 8-10 dzikich kotów mieszkających w pomieszczeniu piwnicznym. I perspektywa kolejnych kotów – bo wiosna…
Z mieszkańcami rozmawiałam już w grudniu, mieli koty łapać, ale pewnie były pilniejsze sprawy, dopiero kocie pieśni przypomniały o łapankach.
We wtorek z klatkami czekałyśmy z opiekunką dwie godziny - koty niegłodne, bo regularnie karmione interesowały się nowymi „meblami”, ale nie aż tak, by wejść.
Więc ustaliłyśmy, że pani w środę wieczorem zamknie koty w ich piwnicznej sypialni, przyjadę po pracy w czwartek, to rudno, połapię dzikie beste ręcyma

I przyjechałam.

Koty na dworze.

Na szczęście nie nakarmione.

Podałyśmy posiłek - weszły 3. Pani zamknęła je razem ze mną, zaczęłam łapać. Jeden spruł przez źle zabezpieczone okienko. Dwa dały się zapakować w kontener – chyba kocurki.

Kolejne podejście, po poprawce w okienku – weszło jedno. Jakoś dala radę złapać i zapchać w kontener, ale nie ryzykowałam otwarcia i dopakowania kolejnego – zbyt dzikie i agresywne. Chyba kotka,

I ostatnie podejście – bo tylko trzy kontenery miałam. Dwa małe i drobne, a podobno roczne, podobno panny.

Uszczęśliwiłam nimi lecznicę

Zostawiłam łapkę – późnym wieczorem złapało się jeszcze cos, zostały dwa – na pewno matka większości tego stada. Pani ma je zamknąć i dzwonić do mnie – nalegałam, chociaż pani po przeżyciach chyba chce odpocząć.

Zobaczymy.

Statystykę uzupełnię po identyfikacji płci.

nawiasem mówiąc śliczne te koteczki.

Femka pisze:nawiasem mówiąc śliczne te koteczki.

Białas mi się podoba :1luvu:

Na szczęście dzikie - naprawdę dzikie. Nawet pani, ktora je karmi, nie może poglaskać.

Kontynuacja męczącego dnia:

Dzisiaj znalazłam ten wątek

viewtopic.php?f=1&t=124944&p=7172806#p7172806

Wczoraj wieczorem, prawie padająć (uzasadnienie - post wyżej) odebralam telefon od Atki z W-wy - Atka była końcem łańcuszka, który zaczął się od łodzianki - siostry Madzik (?). Przez Poznań dotarł do Atki do W-wy, od Atki do Łodzi do Georg-inii, która dała Atce mój nr, więc Atka zadzwoniła i opowiedziała o kociakach.

Pierwsza myśl – uśpić, ślepe, jeszcze z pępowinami – znaczy 2-3 dniowe.

A potem, zanim zadzwoniła opiekunka kociaków, zaczęłam szukać kogoś, kto jednak spróbuje je wykarmić…

No i w końcu rozmawiayśmy z bardzo sympatyczną i konkretną p.Kingą, która znalazła maluszki. Karmi je, to jej pierwsze kociaki, potrzebowała tylko kilku praktycznych porad.
Na razie dawała mleko dla niemowląt, jadły chętnie.
Ogrzewała.
Ale chyba nie masowała pupek, bo kociaki wypróżniały się samodzielnie – czyli nadmiar się z nich wylewał.
Kociaki silne i aktywne.

Pewnie dziś p.Kinga podejdzie z nimi do weta, kupi kocie mleczko, bo ludzkie jest za mało odżywcze dla kociaków, i będzie opiekować się nimi dalej.
W razie pytań / problemów - będziemy pomagać.

Wiem, że te kociaki tak naprawdę powinny być uśpione, bo nadmiar kotów itp. I pewnie gdybym takie znalazła – uśpiłabym, bo nie mam możliwości wykarmienia.
Ale cieszę się jak głupia, że mają szansę na życie. Bo mają. Jeśli są zdrowe – odchować to w sumie nie taka wielka sztuka, trzeba tylko czasu i cierpliwości.

annskr pisze:
Femka pisze:nawiasem mówiąc śliczne te koteczki.

Białas mi się podoba

He, he mnie też ten przystojniaczek od razu wpadł w oko

edit: i ja się cieszę, że dzieciaki dostały swoją szansę, bardzo trzymam kciuki za te maluchy :ok:

pisiokot pisze:
annskr pisze:
Femka pisze:nawiasem mówiąc śliczne te koteczki.

Białas mi się podoba

He, he mnie też ten przystojniaczek od razu wpadł w oko

kompletnie się nie znacie :roll:

te bure dziewczynki są najpiękniejsze :lol:

annskr pisze:Pewnie dziś p.Kinga podejdzie z nimi do weta

Ania, ale po co do weta ? ja bym się bała z takimi dziecinkami, w lecznicach niestety pełno wirusów i drobnoustrojów (w końcu zdrowe zwierzaki tam nie trafiają), niech p. Kinga siedzi z nimi w domu. Skoro jedzą, dają radę ...
Ja bym się bała, że coś złapią.

pisiokot pisze:
annskr pisze:Pewnie dziś p.Kinga podejdzie z nimi do weta

Ania, ale po co do weta ? ja bym się bała z takimi dziecinkami, w lecznicach niestety pełno wirusów i drobnoustrojów (w końcu zdrowe zwierzaki tam nie trafiają), niech p. Kinga siedzi z nimi w domu. Skoro jedzą, dają radę ...
Ja bym się bała, że coś złapią.

Ja bym poszła...
A na pewno po mixol.
Zresztą masz racje - zadzwonię do niej, uprzedzę.

annskr pisze: A na pewno po mixol.

Po mixol niech idzie, ale bez kotów.
Ja mam ciągle w pamieci różne paskudztwa, które się przytrafiały nieszczepionym malcom (m.in. pp) w sytuacjach, gdy głównym podejrzanym była właśnie lecznica.

FFA Łódź 812+542 - nowy wątek, zapraszamy

Kto przegląda forum