szałwia, wiem jak jest, temu tak tylko proszę,może zdarzy się cud

Problem jest w tym ,że te dziczki urzędują w tej części mojej piwnicy,która jest nie używana teraz ale z wiosną TŻ może zechcieć tam zajrzeć w jakimkolwiek celu i wtedy -tragedia -bo on nie ma zielonego pojęcia o tym co tam jest

.Gdyby jeszcze dowiedział,że utrzymuję to wszystko "za swoje"-karmię,kupuję żwiry,opłacam weta,ciachanie i wszystko inne... masakra

Dalsza sprawa to ta,że muszę dowieżć do Białegostoku na cięcie a żeby dowieżć to trzeba zebrać parę sztuk a żeby zebrać to trzeba mieć gdzie przetrzymać a żeby przetrzymać to trzeba mieć pomieszczenie i koło się zamyka.Miałam je gdzie odłowić ale trafiły do mnie właśnie te dwa koty z wylęgarni drobiu bo inspektor sanitarny nakazał pozbycie się ich,no więc cóż było robić

trzeba było zabrać;strasznie boję się aby nie doszło do rozmnożenia dziczków bo .....wolę o ty nie myśleć co by to było

Próbuję coś wynająć tu,w Sokółce ale nic z tego na razie nie wychodzi,podaje tabletki ale to też niepewne rozwiązanie bo nigdy nie wiadomo co zje te tabletki-kot czy kotka...Jedna koteczka wychodzi do mnie i nawet daje się głaskać,dwie inne głowy czasami wyglądają z wnęki a kot jest na pewno bo "czuję" jak sprzątam kuwety....Popytajcie może znajdzie się ktoś litościwy,choć na miesiąc...