Ja się dowiedziałam tyle, że skoro moje dziecko i my śpimy z kotami, zjadają z talerza Młodego, śpią na jego poduszkach a synek niejednokrotnie niefortunnie dotknął im odbytu (może to się wyda szokujące, ale szokująca to jest mina wtedy mojego dziecka jak zielenieje i rzyga

)................... Ale generalnie jest tak, że lamblie są. Koty mogą je mieć od dawna od nas, jak i my możemy je mieć od dawna od kotów. Możemy je wszyscy mieć od Borgisa jak i on mógł złapać to u nas w domu. I lamblie mogły sobie być w ukryciu i dać objawy w sytuacji podwyższonego stresu jakim był dziwny ryży kot bez łapy, o zapachu lekko mdłym i z jajkami na dodatek...
Koty "jadą" na metronidazolu w tej chwili.
Lamblie nie są potwierdzone na 100%, ale nawet ludzka synkowa pediatra mówi, że objawy pasują, a nie musiały wyjść w badaniu kupska Azora, bo są różne techniki, a to to jakie by nie było, nie zawsze wychodzi w badaniach - tak jest u ludzi, u kotów też mają swój cykl życiowy.
My póki co walczymy z glistami które widzieliśmy jak Kitka rzygała, jak skończymy cykl Pyrantelum, to zaczynamy coś na lamblie, a lekarka się dokształci, bo jednak mały ma tylko 3 lata...
A i walka z lambliami jest długa i żmudna, ja jestem lekko wystraszona.
I jeszcze coś Buba mi się nie podoba... oj uciekam na wątek moich kociastych....