Dodzwoniłam się wczoraj do chirurga zg z umową. Niestety siatki raczej nie będzie. W chirurgii zwierzęcej nie stosuje się tego. Można owszem zamówić, ale Iwi potrzeba tylko skraweczek. A zamówić należy całą płachte, która potem najprawdopodobniej będzie wyrzucona.A koszty olbrzymie. Jesli nic nie zadziałam, to bedzie szyta na "okrętkę" nierozpuszczalnymi nićmi. Tak patrząc siatka i nici to ciała obce. Jednak wyjścia dla Iwuni nie ma.
Rozesłałam wieści po znajomych którzy mają styczność z chirurgią, szpitalem czy coś w tym stylu. Właściwie namawiam ich do czegoś dziwnego.
Bisio szaleje.Gania, pomrukuje i dziczy sie. Tak jest zajęty szaleństwami,ze nie jesteśmy mu potrzebni.
Bianeczka pakuje sia na łózko i czasem na nas.Ale tylko po to, by zajrzeć co siedzi pod kocem .a pod kocem na mnie siedzi >>>Iwi. Jakby maleńki kroczek do przodu.
Do łózka przychodzi takze...Pikusiek. Już nie schodzi jak my włazimy. Tyłek tylko odsuwa.
U dzikunów ok. No prawie. 2 mocne

starszaki znów chore tj.oczy. A tak dobrze się trzymały. Ta odwilż jakby ich osłabiła. Dziś obaj dostali dotadkowe porcje jedzenia+antybiotyk. Do jedzenia zaczęłam dodawac florę bakteryjną.Moze ich choć trochę wzmocni. Spod balkonu jakaś łajza wyjęła miske i stare bure nie ma gdzie sie schronic. Że tez ktos wypatrzył. Wczoraj dosypywałam żarełko w kotłowni i baraku. Brama była otwarta,wiec nie wisiałam na płocie. Kiedyś mnie SM tak zastanie

W baraku na pewno urzęduja psy. Mimo zabezpieczeń miski wyjete i poąłmane. A tam było stare czarne i szylka. Jacyś ludzie chodza na szaber po złożone tam drewno. Jest tego mniej. Dołożyłam w szafie polarki i poduszki.Moze jednak nocuja. W kotłowni prawie wszystko wyjedzone i widziałam czarne duże. Tam bez zmian. Nikt nie był chyba z promocyjnych gości (czytaj: balującej młodzieży).Niech skonczy sie ta zima, bo nie cholera weźmie.
