Hanulka pisze:Justinek, co słychać???
Słychać było to, że nic nie było słychać.
W środę nie mogłam znaleźć Arona. Przetrząsnęłam cały dom, odsunęłam wersalki, pralkę, lodówkę, szafkę, zlew, otworzyłam każdą szafkę. Nie ma! Nie ma kota! To duże mieszkanie, ale nie aż tak duże, żebym nie mogła znaleźć w nim dorosłego kota! Wyparował! Narobiłam paniki, zadzwoniłam do Andżeliki1952, że kot wyparował. Uspokoiła mnie, że koty nie parują

Od początku czułam, że jest u Bazylego w garderobie, czasem jej nie domykałam, wietrzyłam. Przetrząsnęłam szafę - nie ma. Przychodzę po raz trzeci bodaj i słyszę: sssssss...

Jest. Jak syczy, to żyje

Zabrałam Bazylego, wypuściłam na wolność. Łazi po mieszkaniu przeszczęśliwy.
Zamknęłam za to Arona. W tej szafie. Włożyłam jedzenie, picie, kuwetę. Sprawdzam co jakiś czas: nadal syczy, ale je, pije, sika! Hurra!
