Wczoraj wieczorkiem jak już wróciło mi krążenie tu i ówdzie, postanowiłam wyprac se porteczki. Ręcznie.
Namoczyłam.
Jak juz nabrały
mocy urzędowej zabrałam się za robotę. Ponieważ prałam je w wiaderku [miska do prania ręcznego jak powszechnie wiadomo wbrew swej nazwie służy za poidełko dla Księciunia

] więc troche hałasowałam ...
Po chwili słyszę matrixa - parapet kuchenny - szafka w przedpokoju - stolik - roleta - podłoga -szafka w przepokoju ...
Za któryms nawrotem w łazience zabuksował kotek o stulonych uszach:
- ułaaaa?! - zawołał z pretensją
- co "uła"? spodnie sobie piorę,
- e łiiii?
- no spodnie w wiadrze bo mi miske zabrałeś,
- egghhh - mruknął lekceważąco i przystapił do porządkowania futra
