Kattie! witaj miło!
Magaaaa!

wiem, rozumiem, ale to chyba nie ten przypadek jednak. już Sis to wie najlepiej
filmik to może jutro nakręcę. dziś byłam z moimi córami u lekarza, bo się posypały troszku... Kasia chorutka... jak wróciłam, to już nie łapałam za aparat, tylko za przybory higieniczne, leki itp.... no i ręce wzięłam, bo bez tego to do Alego nie ma co wchodzić... no i się pomizialiśmy, wycałowaliśmy po łebku, dokonaliśmy higieny
Ali się już całkiem nieźle czuje. kubraczek nosi grzecznie, siusia już niżej. przy czyszczeniu uszu też był grzeczny, ale nie omieszkał zdecydowanie dać mi do zrozumienia co o tej czynności sądzi. nie lubi i już! nie było łapoczynów ani gryzienia, ale wyrywał się strasznie. przynajmniej do momentu kiedy stwierdził, że to jednak nie ma sensu. ale przy czyszczeniu uszu doznałam szoku. po wczorajszym spodziewałam się znaleźć znów kopalnię... no, były grudki wyschniętej ropy, która się wysączyła od wczorajszego czyszczenia, ale o niebo lepiej. poprawa gigantyczna. po zapodaniu oridermylu, w czasie masowania uszek chłopak odpływa, no ekstaza poprostu
i to jest pierwszy kot u mnie, który uznał chyba, że z brudnymi włosami chodzę... i postanowił mi pomóc i je wyczyścić

uwielbia lizać po głowie, a konkretnie po włosach. ślimta i ślimta
