mrrr.... gorrrące udka

Generalnie to z tego co czytam Żabcia nieźle kombinuje
a ja tak optymistycznie w temacie wyadoptowywania dziczków napiszę, że rudy dziki dzik który był u nas dotrwał do etapu głaskania przy misce, nieśmiałego wchodzenia do łóżka kiedy się nie ruszalismy, zabawy piórkami/wędką i przypatrywania się z bliskiej odległości. Sam podchodził tylko po przysmaki, nigdy na głaski. Dawał się wziąć na kolana wyłacznie w celu nakarmienia go w tej pozycji, po czym wyrywał się i zwiewał. Tak było po ok. miesiacu pobytu, a zaczęło sie syczeniem, gryzieniem, drapaniem - totalną paniką.
Taki poszedł do nowego domu, swiadomego że może nastąpić wtórne zdziczenie. I tak rzeczywiście było, pierwsze 2 dni spędził za łóżkiem, ale ponowne oswajanie trwało raptem kilka dni. Młody co prawda nie przychodzi na kolana ale szaleje po calym domu i daje sie bez problemu nosic na rękach. Do łóżka też juz wchodzi. Nie ucieka kiedy opiekunowie koło niego przechodzą, przeciwnie - wyleguje się rozciągnięty centralnie w przejściu

Pieszczochem może nie będzie nigdy.
Dodam, że Tofik został odłowiony w wieku ok. 6 miesięcy, wczesniej nie był dotykany a człowieka znał tylko jednego - pania która dokarmiała jego grupkę.
Tak więc byc może i takie dziczki potrafia sobie "zgeneralizować" w pewnym stopniu pozytywne skojarzenia z człowiekiem i stres zmiany nie musi powodowac trudno odwracalnego uwstecznienia
