04/02
Zapisujemy Witka na kastrację, kilka dni przed zabiegiem zauważam, że kot ma problemy ze wstawaniem, pierwsza myśl, ze to jakieś przewidzenie. Zaczynamy Witka pilnie obserwować. Zaniepokojona dzwonie do weta, umawiamy się na badania krwi, bo istnieje podejrzenie wirusówki (białaczka, fip).
Jedziemy do weta, zrobił mu testy neurologiczne - były ok, stwierdził, że ma luźne rzepki, ale to nie jest powód tego jak chodzi. Nie dostał żadnych leków. Wet bierze krew do badania i wysyła do Niemiec – musimy czekać około tygodnia na wyniki.
W tym czasie Witek przestaje skakać, nie ma siły wdrapać się na łóżko . Chodzi w miarę dobrze, czasami tylko musi przysiadać, albo na jedna nogę utyka. Ale rzadko.
09/02
Druga wizyta u weta, bo z Witkiem zaczęło być coraz gorzej.
Dostał zastrzyki: przeciwbólowy, przeciwzapalny, witaminy z grupy B, lek na ewentualną toksoplazmozę plus syrop przeciwbólowy dla Witka do domu.
Mamy go obserwować.
Wyniki morfologii nic nie wyjaśniły – są w normie, wirusówki negatywne.
10/02
Te same leki
11/02
Dostał te same leki i miał robione zdjęcie rtg kręgosłupa – wszystko ok. na zdjęciu. Niestety wet nie robi zdjęcia bioder, mimo ze była o tym mowa. Nie robi tez badania kolan w znieczuleniu, co jak się później okaże było niezbędne.
12/02
Te same leki co wcześniej. My coraz bardzie zaniepokojone.
Skierowanie na konsultację do neurologa. Neurolog ma czas 13.02.
13/02
Zastrzyki znowu te same.
Po tych lekach nie ma żadnej poprawy a Witek ma coraz większe problemy z poruszaniem, coraz bardziej miał podkurczone sztywne nogi, przysiada, co kilka kroków układając nogi z boku. Ma apetyt, z kuwety korzysta normalnie z tym, że trzeba go wkładać.
14/02
Wizyta u neurologa.
Stwierdza, ze nie widzi żadnych zaburzeń neurologicznych, robi testy na odruchy i orzeka, że jego stan to wina chorych luźnych rzepek. Żeby umówić się na operację, ale wcześniej zastosować tygodniową kurację lekami przeciwbólowymi/ przeciwzapalnymi, żeby się upewnić czy zareaguje na to. Od tej wizyty Witold zaczyna mieć coraz większe problemy z poruszaniem, chodzi okrakiem, jakby miał bardzo szeroką pieluchę.
Opinia neurologa mnie nie przekonuje, rozmawiam z Pixią, kieruje mnie do lecznicy, w której leczy wszystkie zwierzaki.
15/02
Wizyta u państwa Szczepańczyków.
Badają kota coraz bardziej przerażeni, że nie wyczuwają tętnic w tylnych nogach. Tylne łapy zimniejsze od przednich i bardzo sztywne. Po raz pierwszy pada termin: tromboembolizm – zator w tętnicach.
Zrobili mu usg serca żeby zobaczyć czy ma tam jakieś przerosty, ale serce jest ok.
Witek dostaje pierwszą dawkę heparyny , Depo-Medrol, Linco-Spectin i witaminy z grupy B.
Temp 39 stopni.
Bardzo nam się podoba nowa lecznica i weci
16/02/11
Kolejna wizyta.
Wito dostaje znowu heparynę plus Linco spectin. Daje się wyczuć tętnica w prawej nodze. Nogi są luźniejsze, a nie takie sztywne jak poprzednio.
Wieczorem kroplówka i zastrzyki:
Heparyna
Depo-Medrol,
Linco-Spectin
Witaminy z grupy B
Wyniki biochemii:
UREA 43 mg/dl
ALP 155
GPT 30 U/l
GLU 181 mg/dl
AMYL 148 U/l
CREA 0,6 mg/dl
17/02
Kolejna kroplówka dożylna z heparyną.
Temp. 38,5 stopnia. W prawej nodze dobrze wyczuwalna tętnica, w lewej już tez , ale słabo. Pani Małgosia przeszczęśliwa, w nas wstępuje nadzieja.
Weci mówią, że nie pasują im objawy – kolana wyraźnie po urazie, reszta pasuje do tromboembolizmu.
Wieczorem siostra jedzie z Witkiem na rtg kolan. Jego stan bez zmian, mało chodzi, po tej wizycie u neurologa jest dużo gorzej. Jeżeli już chodzi to są to bardzo krótkie dystanse, około metrowe i odpoczynek, dużo śpi, jest osowiały. Trudno mu już utrzymać w gorze tylną część ciała, nogi ma powyginane jak chodzi. Apetyt ma cały czas. Z kuwety korzysta, trzeba go wkładać i podtrzymywać, mocz kilka razy dziennie, kał codziennie.
Wieczorem następna wizyta.
Na 20.00 jesteśmy umówieni na RTG.
Od razu w znieczuleniu pani Małgosia i jej tato tez wet, przeprowadzają badanie kliniczne kończyn. Są przerażeni.
Kończyna prawa tylna: zerwane więzadła krzyżowe przednie i zerwane boczne rzepki.
Kończyna lewa tylna: zerwane boczne rzepki.
O 22.00 powrót do domu, Wituś ładnie się wybudza, dobrze się czuje, siostra nie śpi cała noc, czuwa nad syneczkiem.
18.02
Kolejna kroplówka z Heparyną i antybiotyk. Wito od wczoraj lepiej się czuje, potrafi sam przejść dystans ponad metrowy bez odpoczynku. Pani Małgosia daje nam wypis dla weta, który przez tydzień będzie się opiekować Witkiem, heparynę i kciuki.
To codzienność Witka, codziennie 3 godzinne kroplówki:


Umawiamy się na wizytę u kardiologa – w sobotę przyjeżdża dr Garncarz do Szczecina. Mamy termin na 12.30
19.02
Jedziemy z Witem na zastrzyki – heparyna i antybiotyk. Wet, który przez ten tydzień opiekuje się Witem nie zgadza się z diagnozą państwa Szczepańczyków, nie stwierdza zerwania więzadeł (edit 19.02 o 22:34), ale zaznacza też że badanie powinno być zrobione w znieczuleniu. Wg niego tromboembolizm jest mało prawdopodobny, problemy Witka są związane z wadami rozwojowymi. Trombo to inne objawy i jeżeli Wito ma tromboembolizm to są to najdziwniejsze objawy, o jakich słyszał.
Pytam się, dlaczego w takim razie kot się lepiej czuje i ma ochotę sam chodzić, od kiedy dostaje heparynę?
Rano Wituś idzie do kuwety – trzeba go podtrzymywać, inaczej się przewraca lub siada w sam środek tego, co narobił. Sam się złości na siebie.
NA 12.30 jedziemy na badanie serca do dr Garncarz. W lecznicy hodowcy z psami, hałas, szczekanie i ja jedyna z kotem i do tego dachowcem. Witulek schowany pod kocykiem, zerka zdegustowany na psie bestie. Jest spóźnienie i zamiast o 12.30 wchodzimy do gabinetu o 13.30, Wituś z deka zdegustowany i zniecierpliwiony jak to delikatnie określiła pani doktor.
Wynik badania jest bardzo dobry, tzn. serce jest zdrowe.
Opis badania: Błony śluzowe wilgotne, czas kapilarny 2 sek. Oddech spokojny, tchawica bez wyczuwalnych zmian; kaszel reakcyjny trudny do wywołania. Brak powiększenia węzłów chłonnych. Tętno bardzo słabo wyczuwalne na lewej tętnicy udowej, umiarkowane na prawej tętnicy udowej. Brak szmerów sercowych bądź patologicznych szmerów oddechowych. Tony serca wyraźne. Brak wyczuwalnych zmian na terenie jamy brzusznej. Wyraźny dyskomfort podczas badania tętna.
W dzisiejszym badaniu echokardiograficznym brak widocznych zmian, w tym wrodzonych lub nabytych wad serca. Jamy serca prawidłowej wielkości, w tym lewy przedsionek. Brak zmian zastawek przedsionkowo komorowych lub półksiężycowatych. Przepływ krwi przez aortę i tętnicę płucną prawidłowy. Czynność skurczowa lewej komory zachowana.Oddychamy z ulgą, bo chore serce oznaczałoby dla niego bardzo złe rokowania. Pani doktor mówi, ze serce zdrowe, ale Wituś dalej nie ma diagnozy. Wg niej skoro heparyna pomaga, to decyzja o jej podawaniu była słuszna. Wracamy do domu z mieszanymi uczuciami, Witoldzio płacze z głodu – po raz pierwszy od bardzo dawna dopomina się jedzenia, je i zasypia w mgnieniu oka, zmęczony wrażeniami. Sam pokonuje 3 metrowy dystans z kuchni do łazienki – a my stoimy z siostrą jak głupie ze łzami w oczach, że sam dzielnie maszeruje, no może nie maszeruje, ale drepcze dzielnie.
Jutro heparyna po raz ostatni i antybiotyk, trzeba tez wyjąć wenflon z łapki i tego się boje, bo heparyna rozrzedza krew.
Dalej nie wiemy jak pomóc naszemu kotu. Po konsultacjach z różnymi lekarzami, zdania są podzielone. Część twierdzi, że to sprawa ortopedyczna, część że nie.