Wiesz, z tymi opowieściami jest tak, że nareszcie znowu WIDZĘ swoje koty. Bo wcześniej to rankiem wypad do pracy powrót wiecorem, micha, przegląd uszu, pazury, bywało że wet, oj bywało

Z Kitkiem prawie się rok temu żegnaliśmy. To i koty specjalnie krotochwilne nie były. Teraz stale ktoś jest w domu i dokazują jak maluszki
Dziś spałam jak anioł. Poza standardowym ładunkiem futer nic mi się w łóżku nie zalęgło, Przyszłość Narodu pływała po własnych wodach terytorialnych. I pewnie udało by się tak do dziewiątej, ale... w drzwi świadomości mocno zapukała mi kotka Micka i przedstawiła się jako emisariuszka. Dwóch takich co (jeszcze) nic nie ukradli, ale miski mają puste i rewolta wisi w powietrzu. W pierwszym odruchu uprzejmie kazałam się kotce Micce, ekhem... jakby to ująć... dobrze zastanowić nad kontynuacją prób postawienia mnie do pionu,ale spojrzenie Jej Wysokości było nieugięte. "Jak dam się spławić, to mi wszystkie kłaki z moich norweskich portek powyrywają" - zdawało się mówić.
Przekalkulowałam to na zimno. Norweskie kłaki, nie mój problem. I tak wiosną wylatują na potęgę. Problem polega na tym, że kiedy dochodzi do takich akcji, kotka Micka z wrzaskiem i po trupach leżących na łóżku przebiega. A za nią horda rozwścieczonych Hunów. Kitek, bo tylko czyha na taką możliwość, a Alik nie wie po co, ale Kitek biegnie, to on też. Hurrrrrraaaaaaaa i wpieriod!
Wstałam. Sypnęłam w michy nałam świeżej wody. To ostatnie wyłącznie dla czystego sumienia, bo Alienik natentychmiast dopadł do... kranu łowić ostatnie wyciekające z niego krople
Płęta (pointa, znaczy się): ktoś mi powie dlaczego w stadzie stare wygi zawsze wysyłają rano do dwunogów emisariusza w postaci największej melepety spośród swoich szeregów? Może dlatego, że posłańcy złych wiadomości często bywają skróceni o głowę.
O, zbrodnicze umysły! Czuję w tym pazur Kitka.
Dziś będzie porcja świeżych zdjęć. Tylko posprzątam trochę. Bo inaczej przyjdzie mi się dopisać do wątku anonimowych bałaganiarzy
