Dziś - gorączka , kolejne zastrzyki , brat pogryziony ,a wetka radosnie stwierdziła ,ze kot sie rozchorował bo ja wyjechałam .Przeprowadziłą również śledztwo czy nie przykreciłąm kaloryferów ....
Dobrze ,że Ziuta podobno ma to wszystko cytując brata " w perdelku '' i generalnie jest wyluzowana .
Fatalnie sie złożyło ,że musiałam wyjechać . Kurcze blade ...
Dla wiekszości oświadczonych forumowych kociarzy taki koci katar to prawie nic . Ale ja z Ziutą przez 6 lat miałam problem z zapaleniem pęcherza - tydzień kłucia i wszystko . A tu oskrzela , koci katar ....