Piccolo, ja nie zwalam odpowiedzialności na nikogo; nie zwykłam tego robić.
Owszem,ja nie pomogłam Kici i czuje się źle z tego powodu.
Nieczesto odwiedzam Dziadkow,zreszta- wbrew temu, co staram sie myslec, na podstawie jednak calkiem dobrego stanu Kici-sytuacja jest faktycznie pilna.
Kazdego ranka z wielka obawa wychodzilam rano na podworko, jutro wyjezdzam b.wczesnie,boje sie,ze juz jej w ogole nie zobacze.
Nie mam tez zludzen co do tego,ze smierc pod kolami samochodu jest niemal nieunikniona. Przez podworko Dziadkow przewinelo sie wiele kotow,bo Dziadek lubi zwierzeta,ma do nich serce i podejscie (aczkolwiek-typowo wiejskie); nigdy chyba nie widzialam zadnego z nich dwukrotnie.
Za kazdym razem dowiadywalam sie,że tamtego kota 'samochod zabil"...
Próbowalam nawet troche rozmawiac z dziadkiem nt.Kici,jej zabrania ze soba,do Wawy. Kategorycznie nie wyrazil zgody,rowniez na rozmowe z sasiadem.
Jutro zas bedzie za wczesnie, nie mam jej w co wziasc a przede wszystkim- nie wyobrazam sobie,ze moglabym ja zabrac bez pozwolenia i aprobaty (czy chocby-tolerowania) mojej rodziny.
Czuje sie rozczarowana Forum nie tyle dlatego,ze nikt nie przyjechal zaraz na moje zgloszenie i nie zajal sie kotem.
Nie mam zludzen,ze jest to niemozliwe. Nie da sie uratowac kazdego kociego istnienia,ale to nie znaczy,ze ono jest mniej wazne czy cenne.
Uwazam zatem,ze tym bardziej powinno sie wspierac osoby,niebedace wolontariuszami,a majace bezposredni kontakt i wplyw na dana sytuacje.
Ja napisalam wprost-potrzebuje wsparcia,informacji, potrzebuje,zeby ktos sie ze mna skontaktowal,na priv czy telefonicznie.
Jestem w b.trudnej sytuacji osobistej,niedawno przezylam wlasna tragedie straty
Nie mam srodkow do zycia i bez pomocy rodziny-uwazajacej mnie za pokrecone dziwadlo-nie mam szans dac sobie rady.
Pomoca byloby takze podnoszenie watku, bezposrednie zwrocenie sie do osob, mieszkajacych w poblizu (Kielce, Czestochowa,Krakow czy nawet Wawa-2 godziny autem),wyszukanie i podanie mi kontaktu do jakiś Fundacji,dzialajacych w woj.swietokrzyskim,czy chocby adresu najblizszego weta(!).
Szczerze mowiac, nie pomyslalam wczesniej,by o to zapytac czy tego poszukac- tak naprawde przyszlo mi do glowy dopiero teraz,gdy zostalam sprowokowana do zastanowienia sie,czym dokladnie jestem rozczarowana.
Jestem zatem rozczarowana tym,ze watek nie wzbudzil zadnego niemal zainteresowania,blyskawicznie spadal na 2-3 strone i ani razu nie zostal wydobyty przez kogokolwiek.poza mna.
Uwazam zatem,ze jakkolwiek czuje sie odpowiedzialna za niueudzielenie pomocy kotce, uwazam tez, ze Uczestnicy Forum rowniez czesc odpowiedzialnosci ponosza.
Tyle tylko, ze jak zwykle w takich wypadkachjest ona na tyle rozproszona, ze trudno oczekiwac,by ktos poza mna odczul te sytuacje osobiscie.
Dziękuje bardzo Osobom,ktore staraly sie pomoc,przepraszam,jesli kogos obrazilam.