Dzis rano poznalam kotke, mloda, ok.2-3 lata, w ciazy. Ktorej nikt tu nie zauwazyl; kotka po prostu jest "gruba', bo "pije cieple mleko,prosto od krowy".
Formalnie rzecz biorac,jest to kotka sasiada zza plotu,ma nawet obrozke,
Dziadek mowil,ze w tym roku "na wakacje" miala 2-3 mioty juz, i ze sasiad "costam z nimi zrobil"

Poza tym,ze prezentuje staly i bardzo utrwalony tu poglad,ze kotow nigdy dosc,nie ma wiec sensu ich leczyc. Wylize sie lub padnie-wiadomo. Natura.
W kazdym razie ja widzac kotke pierwszy raz na oczy zauwazylam,ze krwawi z pochwy.Dosc obficie,tak, ze chodzi z miejsca na miejsce i sie wylizuje, a i tak zostawia duze plamy krwi.
W pewnym momencie zauwazylam, ze "cos" jej z tej pochwy wypadlo. Podeszlam blizej,ale kicia zaczela warczec i szczerzyc zeby (czym mnie zaskoczyla, wydala mi sie uosobieniem lagodnosci,taka ufna,przymilna, mruczaca i robiaca baranki), nie moglam sie zatem przyjrzec.
Sadze jednakze bylo to raczej lozysko niz plod, zwlaszcza,ze kicia je zjadla.
I teraz pytanie- czy mozliwe,ze kotka miala tylko jeden,martwy plod? Badz tez ciaza byla ogolnie martwa, a to bylo ostatnie lozysko (wszak krwawila juz troche,gdy przyszla,byla tez zabrudzona. Ma biale podwozie,wiec jest to widoczne)?
Nie przypuszczam, zeby mogla urodzic zywe kocie (kocieta), boby teraz z nimi siedziala, a nie latala po podworku.
Zastanawiam sie,co zrobic,jak jej pomoc. Weta tu przy niedzieli nie uswiadczysz,zreszta nie wiem nawet,czy kota by przyjal. Nie mam transportera ani auta,by jechac gdzies dalej (Ostrowiec? Stara, chowice? Kielce? Moze ktos jest z okolic? Ja jestem w Nowej Slupi). Jutro,no najpozniej pojutrze musze wracac do Wawy, ew,bym ja zabrala,ale a)nie mam w czym b) to nie moj kot. Ja bym sobie prawde mowiac odpuscila sasiada, zwazywszy,ze tu i tak kot predzej czy pozniej laduje pod kolami auta, ale Dziadkowie nie pozwola mi na to.
Nie wiem, co robic, zal mi Kici,nie chcialabym,aby umarla gdzies na zimnie, w wyniku krwotoku,wstrzasu badz ogolnoustrojowego zakazenia,spowodowanego martwym plodem.
