olafen pisze:No to prawidłowo, bardzo mądrzę sobie kocica radzi. A co ją tam jakiś kocur będzie molestował, albo zaczepiał
Jeśli to bylo do mnie, to jeszcze coś dopiszę. Kotka przyjechala z nami z wakacji, byla znajdą. Przez rok robila za udzielną księżniczkę, a potem Babcia znalazla w swoim ogrodzie malego kocurka i przywiozla do nas, bo wymagal leczenia, które wtedy bylo niedostępne w malej miejscowości. Kocurek bardzo się ucieszyl na widok kotki, a ona podeszla, nasyczala i przyladowala mu tak, że się poturlal po podlodze. Potem tępila go calkiem na poważnie przez dobre pól roku, czego kocurek o malo nie przyplacil życiem. A sama chwilami udawala malego kociaka, żeby zajmować jego koszyczek do spania. W końcu się jakoś dotarli - glównie dzięki cierpliwości mojej Babci - i uklad byl taki, że to ona rządzila. O żadnym molestowaniu mowy nie bylo, bo nie moglo. Ona wyżerala mu z miseczki, a on pokornie czekal, wywalala go z fotela albo z grzejnika, z ludzkich kolan, z lóżka; po prostu przychodzila i patrzyla, a on się zbieral i odchodzil. Czasem mu przylomotala, ale rzadko; on tylko od czasu do czasu myl jej uszy. Wszelkie kocie wariactwa i odpaly to byl zawsze jej pomysl. Ludzi też często traktowala, że tak powiem, przedmiotowo


No i wlaśnie w Warkotce widzę świetne zadatki na taką jednostkę
