
rano zaczelismy lapac koty do transportekow

kolacyjke ladnie zjadly,byl full wypas w kuwecie

wiec kociaki wiedza do czego sluzy ten przybytek


niestety lapanie nie bylo latwe

razem z Kuba ubrani w kurtki i rekawice weszlismy do pokoiku no i zaczelo sie

jakby ktos popatrzyl z boku toby pomyslal,ze katujemy te kociaki

maluchy byly tak przestraszone,ze skakaly po szybie i firanach

ten z zraniona lapka dosc szybko dal sie zlapac,niestety gryzie i walczy jak lew

burasek tylko syczal i Kuba zlapal go bez problemu pod kaloryferem

najbadziej zadziwila nas bialo-bura kicia,ktora skala po scianach

na koniec skoczyla na biurko,odbila sie i zaczepila pazurami o brzeg wysokiej prawie podsufitowej szafy naroznej i tam sie wciagnela

myslelismy,ze siedzi na szafe,ale niestety kot spadl za nia


wiec rano musielismy odsuwac szafe,zeby wydostac kota


wkoncu zostala zlapana,ale wyrwala sie Kubie i sama praktycznie weszla do transporteka


sama podroz przebiegla spokojnie


kociaki grzecznie spaly calutka droge

spowrotem odwiozlam klatki-lapki do Lodzi

no a teraz Kuba zabral mi autko pojechal na baze,bo dzis musi jechac w trase do Swinoujscia

wspolczuje mu,tyle godzin za kolkiem dzis
