To ja tak może trochę ze strony miasta, chociaż tym tematem zupełnie kto inny się w mieście zajmuje. Z tymi ofertami jest rzeczywiście tak, że z uwagi na gospodarność miasto powinno wybrać najkorzystniejszą cenowo ofertę, ale oczywiście nie za wszelką cenę. Szczególnie, że - jak przypuszczam - kwota, którą miasto przeznacza na ten cel jest poniżej kwoty zobowiązującej do przeprowadzenia normalnej procedury przetargowej. W takiej sytuacji można stosować zlecenie z "wolnej ręki" i nie ma obowiązku wybrania najtańszej oferty. Dlatego TOZ, który od lat współpracuje z miastem w tym zakresie powinien naciskać na to, żeby umowa była zawierana z lekarzem, który ma odpowiednie możliwości i warunki, żeby zabiegi odbywały się bezpiecznie i żeby zwierzęta miały zapewnioną właściwą opiekę po nich. Tak to już jest, ze urzędnik nie zawsze wie najlepiej co jest dobre, i czasem trzeba przynajmniej próbować wpłynąć na to, żeby została podjęta właściwa decyzja - myślę, że gdyby były wyraźne sygnały ze strony Towarzystwa, że dany lekarz się nie nadaje i że zawieranie z nim umowy może później skutkować nieprawidłowym traktowaniem zwierząt - nie zostałoby to zignorowane. Problem jest tylko taki, że w budżecie na różne działania są przeznaczone konkretne pieniądze, więc jeżeli umowa opiewa na konkretną sumę, a zabieg u danego weta jest droższy niż u innego, to po prostu uda się ich zrobić mniej w ramach tej umowy.
Co do sterylizacji domowych kotków - ja tam nie wiem dokładnie, jak to teraz wygląda, ale kiedyś było tak, że w realizacji umowy z wetem pośredniczyło Towarzystwo i to ono typowało zwierzęta na zabiegi. Nie było nigdy tak, żeby ktoś "z ulicy" przychodził, ze chce za miastowe pieniądze wysterylizować zwierzaka. TOZ wybierał te zwierzęta, dawał karmicielkom jakieś "kartki" na to, nie wiem, jak to wygląda teraz?
PS. Hehe Aniu, widzę, że teraz Ty masz z Pralinką jazdę

To gadanie w nocy - kilka razy przebudziłam się przerażona, że jakieś dziecko chodzi po domu i gaworzy
Nikita wreszcie odkryła przeznaczenie leżanki

