Nie chciał czekać aż nałoże na miski, musiał wskoczyć na blat i był w takim amoku jedzenia, że nawet nie poczuł, że mu się dupsko pali ( obok gotowała sie woda w czajniku)

Zrzuciłam głupka z blatu i wtedy do niego dotarło, że chyba coś mu sie stało...
Latał po mieszkaniu jak wariat, od czasu do czasu sprawdzając, czemu mu z tyłu tak spalenizną śmierdzi... Zasmrodził cała chałupę... Zapomniał o misce z żarciem na dobre 5 minut. Nawet spojrzeć na nia nie chciał... Ale jak mu podetknęłam michę pod nos - wrąbał wszystko i zapomniał o problemach z "tyłem"
