Omisia na pewno przybrała na wadze, przede wszystkim się zaokrągliła

I nie chodzi o to, że jest za gruba, tylko ma krępą budowę. I...bardzo ładnie wygląda bez ogonka

jak owieczka
Dajemy radę z załatwianiem, ale codziennie się cieszę, że Omisia jest u nas, bo nikt by tego w domu nie wytrzymał i pozbyłby się jej jak nic.
Ominia trzyma i siku i kupinę kiedy leży. Po spaniu, kiedy jelitka i pęcherz się napełnią leci na kuwetę. Ale...za każdym razem kiedy gdzieś usiądzie automatycznie uruchamia proces wydalania i sikania. Wszystkie miejsca, w których Ominia lubi siadać są powykładane podkładami, a na tym rozkładam papierowe ręczniki. Tak się szybko sprząta i w miarę zapobiega ciągłym zakażeniom dróg moczowych, które i tak są nieuniknione.
Przeczesałam cały internet, głównie zachodni zresztą, w poszukiwaniu jakiegoś wyjścia. Niestety Omi jest jedyna na świecie, nikt więcej (na szczęście) takiego kretynizmu nie popełnił.
Codziennie obserwuję dwie kotki - Amelkę, która była bardzo uszkodzona i Omisię, która miała tylko złamany ogon. I obserwuję paradoks - Amelka jest czyściutkim, regularnie wyprózniającym się wesołym diabełkiem, a Omisia jest zestresowaną wiecznie brudną bidulą. Ominia myje się prawie non stop, ma czucie, więc wie, że się znowu pobrudziła. Uspokaja się tylko, kiedy leży na kolanach i mogę ją umyć i ułożyć tak, żeby się nie wyciskała. Eh...jedyna nadzieja, że uda się wymyślić jakąś osłonę na pupę. Cały czas myślimy, a w między czasie podaję Omi po trochu dziurawiec, żeby ją uspokoić i przeczyszczać układ moczowy.