annibal o Hektorze:
"Hektor dziś przeszedł sam siebie Tzn sama już nie wiem jaki on jest. Dla mnie jest super. Dziś, kiedy usłyszał mój samochód, juz wyszedł z budy i szczekał, machając ogonem. Kiedy podeszłam, cieszył się tak otwarcie, jak moje własne psy, kiedy wracam do domu. Od razu wypuściłam go na wybieg, obskakiwał mnie, kręcił wokół nóg, ocierał. Nie pozwoliłam wskakiwać na siebie i bez problemu to akceptował. Potem wyciągnęłam z kieszeni piłeczkę, rzuciłam, a Hektor poleciał za nią jak szalony, natychmiast mi ja przyniósł pod nogi i położył. Nie wyciągałąm po nią ręki, tylko wyjęłam z kieszeni drugą i rzuciłam - znów pobiegł Robił do mnie miny, był szczęśliwy, bez cienia niepokoju, czy chęci bronienia piłki. Potem przygniotłam położoną piłkę stopą, kopnęłam i znów tak chwilę się bawiliśmy, pozwalał mi na to, nie było żadnej scysji o piłkę. Potem wzięłam ją ręką, złpał za nią i chwilę się nią przeciągaliśmy, bez warczenia, czy walki, czysta zabawa. Nie miałam szans wyrwać mu piłki, na "puść nie reaguje więc wyjęłam drugą piłkę, pokazałam mu i rzuciłam - poleciał wypuszczając tę pierwszą Czyli NORMALNIE, jak normalny pies. Potem posprzątałam boks, nalałam wody, czyściłam miski, a on sobie chodził i wąchał drzewka. Potem było normalne głaskanie, przymilanie się, uśmiech na jego mordzie, raz tylko próbował mnie zgwałcić, ale zdecydowanie powiedziałam że NIE i przestał. Potem poszedł do kojca, chwilę go pogłaskałam przez kraty, uspokoił się, dostał jedzenie. Rozstałam się z Hektorem i myślałam o nim długo. Nie wyobrażam sobie, co to musiało się dziać, że ten zrównoważony pies zachowywał się wcześniej w taki sposób. Co go do tego doprowadziło??? Czy przez całe życie traktowano go jak bestię??? Czy właściciel "przekolorował" trochę jego zachowanie, by "z czystym sumieniem" się go pozbyć??? Jednak w schronisku faktycznie reagował źle na pracowników - gulgotał i skakał w ich stronę... Wogóle nie mam pojęcia... Czy może po raz pierwszy w życiu ktoś potraktował go normalnie, a on w to poszedł, możliwe. Faktem jest, że bardzo mi go żal, naprawdę bardzo. On chłonie ten kontakt, otwarcie sprawia mu radość moja obecność, przestał mnie obserwować, zaufał mi. Jest trochę narcyzem, podlizuje się do mnie, kiedy go głaskam i mówię "biedny mój rottweiler, kochany, malutki Hektorek" - wyciąga głowę, mruży oczy, przytula, jakby przyjemność mu sprawiał ten ton głosu, jakby czekał na pochwały i komplementy. To wspaniałe móc obserwować, jak pies jest szczęśliwy z tego, co dla niego robimy."
http://www.rottka.pl/forum/hektor-vt2112,60.htmczyli psiak okazuje się nie taki straszny
niedługo czeka go kastracja