Tysiek, tak strasznie mi przykro...
Przytulam.
Dziś była u mnie mama. Popatrzyła na Onesza i powiedziała: `jaki piękny kot`. A ja sobie pomyślałam, że piękny to on był, jak był zdrowy - teraz to cień tamtego kota.
Na razie jeszcze je i pije, choć malutko. Samodzielnie chodzi do kuwety. Przytula się tak mocno i tak głośno mruczy. I patrzy mi w oczy... Chociaż wiem, że czas nam się kończy nieubłaganie i szybko, nie umiem odebrać mu tych ostatnich dni, tylko dlatego, że
popsuł się definitywnie, nieodwracalnie i
nienaprawialnie.
Machina po sześciu godzinach pracy w kuchni i zebraniu dwóch litrów wody do podstawionego gara - zamilkła. W domu można swobodnie oddychać. I włosy mi się elektryzują

[Kto u mnie był, ten wie, że do tej pory to była fikcja, nierealne marzenie, by coś - np. moje włosy - wyschło do tego stopnia.] Teraz machina pracuje w moim pokoju. Jeśli skończy zanim zasnę, to przestawię ja do pokoju Alb.
Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, ale Norman [alergik] nie ma gluta przy nosie, a Ogion zdecydowanie zmniejszył akustykę odgłosów paszczą.