Też mnie poraża niewiedza ludzi, zarówno właścicieli kotów, jak i tzw. wykształconych, którzy z racji wykonywanego zawodu, są autorytetami (a przynajmniej powinni nimi być). Skoro ktoś ma kota, to chyba chciałby wiedzieć coś o tym gatunku. Wystarczy przeczytać cienką książkę p. Doroty Sumińskiej "Szczęśliwy kot" i można się dowiedzieć dużo o toksoplazmozie i alergiach. Jeżeli chodzi o lekarzy to tym bardziej ręce opadają. Ja miałam szczęście. Moja ginekolog, jak dowiedziała się, że chciałabym zajść w ciążę, zleciła mi różne analizy. Z wyników wyszło, że mam przeciwciała toksoplazmozy, sama wtedy powiedziała "o to Pani ma pewnie kontakt z kotkami, to dobrze". Natomiast kiedy moja endokrynolog dowiedziała się, że mam więcej niż jednego kota, od razu kazała mi się odrobaczać raz na pół roku. Nie mam absolutnie nic przeciwko odrobaczaniu ludzi (wręcz przeciwnie), tylko trzeba było widzieć jej minę i słyszeć ton głosu kiedy to mówiła...
Ogromne

za oba futerka