Straszna historia, trzymam kciuki za Julcię

. Sama czekam na swojego kocurka, ale moja historia jest trochę bardziej pogmatwana...Wzięłam 4 miesięcznego kocurka-znajdę ze sklepu za darmo razem z ówczesnym narzeczonym. Kotek rósł zdrowo raz tylko zachorował i to na szczęście nie było nic poważnego. Niestety wskutek osobistych zawirowań (czytaj rozstania tak po prostu z dania na dzień, do tego doszła utrata pracy) musiałam wrócić do rodzinnego domu i rodziców. Filipek został z byłym. Niestety moja mama miała bardzo brzydkie owrzodzenia na nogach a Filipek lubił dokazywać wieszając się u łydek. Teraz wróci do mnie, bo były wyjeżdża... Strasznie się martwię czy zaaklimatyzuje się w nowym miejscu no i czy rozpozna mnie. Nie mogłabym go skazać na schronisko ani bezdomność, bo wiem że zginąłby natychmiast dlatego czasem ostro walczyłam z mamą i mimo jej obaw jakoś udało mi się postawić na swoim choć tyle niewiadomych przede mną. Człowiek jest odpowiedzialny za to co oswoi, a kot czy pies czy inne zwierzę to nie zabawka ale odpowiedzialność.
Mam nadzieję, że Julcia znajdzie nowy dom, w którym będzie bezpieczna. No i że z moim łobuziakiem też dojdę do porozumienia

.