Zeby nie bylo za dobrze to przedwczoraj w nocy byla awantura. Sadzac po bialym futrze i zachowaniu pozniejszym Leosia i Szarej to Leos pogonil Szara i dopadl.
On poluje, nie wiem czy w celach zabawowych czy niekoniecznie, ale upolowana na zbaawe ochoty zdecydowanie nie ma.
Panika byla i sikanie w czasie ucieczki o pierwszej w nocy mialam mieszkanie do sprzatania.
Nie wyspalam sie.
Rano sytuacja byla bardzo napieta. Sabinki syczaly, Leos sie czail do skoku, kicha.
Po poludniu na szczescie bylo nieco lepiej, syczenia troszke mniej, jego czajenia tez, choc caly czas sie zdarzalo.
Zostawienie go na noc w pokoju nie wchodzilo w gre, chyba zebym pragnela podobnych atrakcji jak wczesniej.
Zamkniety w lazience Leos pika tak przejmujacym glosem, ze mam wizje sasiadow skladajacych podpisy pod petycja wywalenia nas stad. Coz moglam zatem zrobic?
Do 5 rano spalam z wiezniem w lazience na podlodze, mieszcze sie na wcisk troche na skos... dzieki temu nie wyl w nocy. Sytuacja miedzy kotami mam wrazenie sie powoli wycisza, juz nie sycza caly czas.
W nocy Sabinki przychodzily pod kratke sprawdzic co ja tam tyle czasu robie
O 5 sie przenioslam do lozka porzucajac wieznia bo i tak pikal, bo wstal i mu sie nudzilo.
Mojemu kregoskupowi sie w sumie powinno podobac twarde legowisko (bo mimo kilku miekkiech warstw bylo twarde...)
Teraz dwa dni, oby sie te koty zgodzily na tyle, zeby nie musiec ich dzielic na noc... spanie w lazience jest srednio komfortowe, choc jak sie okazalo mozliwe. Ale materac sie tam nie miesci...