Frida był kiedyś sam i ani nigdzie nie siurnął ani ze skóry nie obłaził....
a potem zjawił się Gizmoń co fajdał w trakcie biegania/spania/jedzenia/pełzania/wskakiwania/zeskakiwania i zdeprawował mi prawidłowego Fridła...
a teraz zjawił się Luz-Blues, który zdeprawował mi oba dobrze ułożone koty pod względem reservoir-vivre żywieniowo-wydalniczego...
każdy poryw serca przypłacam dewastacją otoczenia oraz ogólnym rozpasaniam stadnym i muszę wydobywać z siebie wszelkie pokłady okrucieństwa, żeby towarzycho do porządku doprowadzić...
Moje nigdzie nie siurają...Nie wykazują żadnych dominujących w tym kierunku cech, .... 
nie to, żebym Ci życzyła, nie myśl sobie, ale sama też kiedyś ze zdumieniem czytałam, jak to kot komuś nalał w buta, tudzież w inne miejsca do tego nie przeznaczone. Do czasu 
do momentu, gdy zbierałam szczochy Georga z blatu w kuchni, a małej Lei z własnej poduszki, na której głowę swę zmęczoną ułożyłam 
No mam nadzieję, że po 2 latach posiadania niesiurających futer nic im się w tym kierunku nie zmieni 
moje porywy wykończyły mi dwie kołdry, poduszkę, skórzaną kanapę, monitor i toster 
bo mi serce stanie a mam dwoje dzieci na wychowaniu ... 
a ze mnie się śmieją, że mam szczególne zdolności do gubienia kotów w zamkniętym mieszkaniu 
