Przepraszam, że z opóźnieniem piszę, ale mało ciekawy czas u nas nastał i wątek w zaniedbaniu... Goga czuje się (odpukać!) lepiej, odzyskała apetyt - na noc od kilku dni wędruje do klatki, żebyśmy mogli kontrolować ile je i czy sika (w klatce nikt jej nie przeszkadza i mam wrażenie, że dzięki temu chętniej je). Diagnoza jest jeszcze niepewna - wygląda to albo na jakiś stan zapalny nerek (ale bez uszkodzenia ich miąższu) albo na idiopatyczne zapalenie pęcherza, albo na jedno i drugie. Musimy powtórzyć badania, by zobaczyć, czy ilość leukocytów we krwi zmalała i jak teraz wygląda mocz.
Poza tym koty mają łyse ciałka (wyglądają naprawdę bosko!), bo wcieliłam w życie różne prewencyjne działania antygrzybowe - nie chciałabym, żeby się u nas to paskudztwo rozszalało. Jutro jeszcze biedaki wykąpię dodatkowo w Nizoralu (kogo się tylko da). Swoją drogą: domową maszynką koty trzeba golić na raty, bo jest tego futra tyle, że maszynka ledwo daje sobie radę - np. Śnieżka i Gandalf mają tak gęste futerka, że trudno w ogóle dostać się do skóry.


) i nawet podtuczyć. Tyle złego, że po którymś z zastrzyków zrobiła jej się martwica i teraz ranka się goi (sierść już odpadła wraz ze skórą) 







