Nalepsze jest to,że ja zawsze miałam wobec osób,które przeginają z nadopiekuńczością wobec zwierząt (i nie tylko),taki stosunek nieco prześmiewczy. Kaftaniki,kapturki,podpaski,bzdety...

Nigdy jakoś specjalnie nie przeżywałam sterylek w tym domu - a było ich pięć,licząc same kocicie. Ale różnica tkwi w przesunięciu akcentów odpowiedzialności. Wiki zajmuję się prawie tylko ja (nie wiem dlaczego

). A tak nigdy nie było. Koty domowe to były w zasadzie koty mamy,ja byłam od karmienia czasem,od głaskania i przepędzania,gdy mi w coś wlazły jak słoń w porcelanę.
Teraz wszelkie decyzje lecznicze podejmuję sama,w porozumieniu z fundacją,z wetami (ale i tak kazdy wet lubi mieć swoją teorię na każdy temat). No i stąd to chyba się bierze. Mam poczucie,że jak ja czegoś koło niej nie zrobię,to nikt tego nie zrobi...a ja przecież sama jeszcze dzieckiem jestem
Nie,no dzikusami tak się nie przejmowałam - dzikusy to były dzikusy...ale to jest przecież Wiki

Poza tym nie wiem czy wiecie,ale my się coraz bardziej przyjaźnimy

W ciągu dnia lecą żółwiki,noski-eskimoski oraz różne takie komunikacje pozawerbalne
Wiki dopominała się o zejście z kolan,więc ją postawiłam na podłodze. Doczłapała jakoś do drzwi pokoju,koło których stoi kuweta i sobie z niej skorzystała

Ona jest na swój sposób bardzo poczciwa. Potem,jak w ostatnim stadium naćpania po jakiejś kokainowej bibie,zrobiła parę kroków w jedną,parę w drugą,zupełnie bez sensu,wywróciła się,po czym usiłowała przyjąć pozycję do umycia sobie brzucha - liznęła dwa razy i dała za wygraną

bidula. Spojrzenie ma półprzytomne. Ale nie jest źle.
Tak w ogóle,to nie wiem,dlaczego po sterylkach kotki nie dostają wybudzaczy. Moja kotka po operacji guza sutka wracała do domu świeża jak skowronek,jakby nigdy żadnej narkozy nie miała. I od tamtej pory kocham wybudzacze
