To chyba możesz ją czasami odwiedzić ?
My miałyśmy takiego Pełka. On miał biedny chorobę sierocą. Ssał własny sutek, był tak spragniony miłości. Przychodził w nocy do mnie, kładł się obok mojej twarzy i potrafił mi wylizać twarz. Bardzo żałuję, bo szukałyśmy dla niego domu, i gdy po wakacjach wyjeżdżałam od mojej mamy i pakowałam swoje rzeczy i chciałam spakować swoją grubą 11 kilo żywej wagi kotkę, Pełek się kręcił. Moja kocica fukała, drapała, była tak zła, i gdy wołałam Citkę, za każdym razem Pełuś przychodził, a nie mój słodki klocek.
Jakiś czas potem zabili go na dworze

Ja do dziś mam wyrzuty sumienia, że go nie zabrałam, bo może by jeszcze żył
