WAWA Błagam o pomoc! 5 mies. kot choruje, nikt nie wie na co

Źle się dzieje z Jimem - wczoraj wieczorem zauważyłam, że nie może utrzymać równowagi. Chyba źle pracowały mu tylne nogi. Potknął się o kuwetę, jak siadał to się "przefiknął", podpiera się bokiem o różne meble jak chodzi..

Zadzwoniłam do lekarza prowadzącego, powiedział, żeby dziś 15 przyjechać i że jak najszybciej trzeba podać steryd.

Już 3 dzień sam nie chce jeść, karmie go na siłę.

Już nie wiem jak to będzie..

KotekJimmy pisze:Źle się dzieje z Jimem - wczoraj wieczorem zauważyłam, że nie może utrzymać równowagi. Chyba źle pracowały mu tylne nogi. Potknął się o kuwetę, jak siadał to się "przefiknął", podpiera się bokiem o różne meble jak chodzi..

Zadzwoniłam do lekarza prowadzącego, powiedział, żeby dziś 15 przyjechać i że jak najszybciej trzeba podać steryd.

Już 3 dzień sam nie chce jeść, karmie go na siłę.

Już nie wiem jak to będzie..

Słuchaj.
Musicie powtórzyć badania. Zrobić morfologię, biochemię i pierwiastki.
Białko całkowite i albuminy. Poprosić o OB.
I mocz też bym dala do analizy.
Steryd nie leczy, tylko tuszuje objawy.
A Wy nawet nie wiecie, czego to są objawy.
Nie możecie dłużej czekać, ja nie wiem, po wynikach badań, może trzeba zrobić jakiś wymaz, antybiogram, może ten antybiotyk jednak jest za słaby albo trzeba dołączyć inny...bez badań się tego nie dowiesz.
Za długo z tym zwlekacie

Może trzeba iść do innego weta.
To nie znaczy, że ten Wasz jest zły. Ale może inny wet będzie miał inny pomysł na leczenie, skuteczniejszy.

Porozmawiam dzisiaj z weterynarzem - ostatnio pojechaliśmy na dyżur i było dwóch innych weterynarzy. Początkowo z pół godziny zajęło nam opowiedzenie o co chodzi z tą chorobą - rozkładali ręce i powiedzieli że no nie wiadomo co jest i i tak kazali nam poczekać aż przyjedzie nasz weterynarz, ponieważ zna on historię choroby.

Zobaczymy dzisiaj co powie, on stwarza wrażenie osoby która naprawdę wie co robi, jest szefem całej kliniki i specjalistą w chorobach kotów i psów.

No oczywiście jeśli nie będzie poprawy będziemy szukać wetów do skutku.

Nasz lekarz mówi że to jakiś wirus lub bakteria i że trzeba kontynuować kurację Unidoxem.

Cięzko mi z tym polemizować, bo ja się w ogóle na tym nie znam. Myślę sobie, że może jeszcze trochę i pomoże.

Obawiam się, że dzisiaj będą chcieli zostawić kotka w szpitalu. Ostatnio chcieli go zostawić na noc na kroplówkę, ale powiedziałam, że poczekam aż spłynie i wezmę go do domu.

Czy ktoś z was się z tym już spotkał?
Czy warto tam zostawić kota?
Ja zawsze wolałam go mieć przy sobie bo nikt z taką miłością i delikatnością nim się nie zajmie, ale może lepiej go zostawić pod okiem profesjonalistów.

Ta klinika w której się leczymy pracuje 24/h więc kot jest pod stałą opieką. Mają tam też szpital.. Ciekawa jestem tylko jakie są koszy i czy nas na to stać...

Czy to klinika Bemowo?

Doba szpitalna-35zł
Doba leczenia 50-150zł
plus badania,jeśli są potrzebne
Moja Andzia była tam 4doby,rachunek prawie 800zł
Ja też tam chodziłam ze swoimi zwierzakami i jestem zadowolona tylko z kociego okulisty.

KotekJimmy...być może Wasz wet ma rację.
Ale może też się mylić.
A Wy już nie macie czasu na czekanie, Wasz kot umiera.
Bez jakiegoś konstruktywnego pomysłu, co dalej robić, żadne zostawianie w szpitaliku mu nie pomoże (może nawet zaszkodzić, bo zostawienie kota samego, chorego, w obcym miejscu, to ogromny stres, a stres może go nawet zabić).
Szukajcie innego weta, na początku wątku było kilku poleconych, dr. Dominika jest bardzo polecana....i zróbcie to szybko

Wizyta u weta który akurat jest w przychodni, całkiem przypadkowego, to kiepski pomysł...strata czasu, a Wasz kot już nie ma czasu.

Dobra, na 15 jesteśmy umówieni. Pojedziemy i zobaczymy co powie lekarz, wtedy będziemy podejmować odpowiednie kroki.

Damy znać jak wrócimy.

Andzię musiałam zostawić bo była w inkubatorze i musiała mieć podawany tlen.W innym wypadku nie zostawiłabym jej tam.Szpital był przepełniony,lekarki nieprzyjemne dla odwiedzających.
Ogólne wrażenie-złe.

Ja bym powtórzyła testy na białaczkę i fiv.
Trzymam kciuki, ..wyjdzie z tego na pewno.

Jimmuś nie nadawał się by wydać go w takim stanie do domu.
Lekarz podjął decyzję, by zrobić badania histopatologiczne, oraz w razie potrzeby operacje.
Mają pobrać próbki, wysłać je do laboratorium.

Jimmowi mają podłączyć dwa wenflony, nawodnić oraz odżywić. Bo w obecnym stanie nie można podać narkozy.

Coś jest nie tak z jelitami, które nie pracują, może to jakiś chłoniak?

Zrobiono też test na chorobę, której teraz nie pamiętam nazwy (ale był do tego wymaz z dupki), test wyszedł negatywnie.

Modlę sie by lekarzom udało się dowiedzieć co to takiego.
Jutro po południu mam dzwonić by się dowiedzieć.

Proszę trzymajcie kciuki.