Kasiu, ja teraz to już zupełnie na pustyni towarzyskiej jestem, bo w pracy jestem tak naprawdę od rana do wieczora, czyli wtedy kiedy można normalnie do kogoś zadzwonić i pogadać

pracuję w dwóch miejsach, u dziadka i u ojca, tak "się przerzucam" w zależności od tego gdzie jestem bardziej potrzebna. I po cichutku Wam powiem, ze coraz bardziej zbliżam się do mojej firemki, większość rzeczy mam zaplanowanych, obmyślonych, teraz zaczynam już wchodzić w ostatnie sczzegóły i będę zaczynać realizację, więc trzymajcie za mnie kciuki

nie wiem czy to wypali, na pewno jest to coś, czego u nas nie ma jeszcze (w Słupsku znaczy się), dlatego nie zapeszam jeszcze. Na razie oczywiście będę nadal pracować, a to będzie "po godzinach"
Gady moje ukochane są rozbestwione zupełnie

kurczaczka już nie lubimy - za pospolity, indyka - jak ładnie poprosisz może zjemy, ewentualnie jakąś wołowinkę - ale też trzeba się postarać , no czasem świeżą rybkę prosto z kutra- byle bez skóry i dokładnie wyfiletowaną

jak Beza chorowała to kupiłyśmy jej na próbę RC dla kociąt perskich, bo ona ma taki trochę płaskawy pysio i okazało się, że to najbardziej smakuje dorosłym kotom

oczywiście dostają jako smakołyk, bo kittenami to one dawno już nie są. Okazało się też, że nagle wszyscy polubili mleczko whiskasowe - powoli zyskuje chyba status hurtownika w jego zakupie

z tymi ich zachciankami długo z zaliczek nie wyjdę
ale i tak czuje autentyczną radość i spokój, jak jedzą z apetytem kolejną kolacyjkę
dobranoc
