Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-44 koty-część 14.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sty 19, 2011 17:06 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:
MariaD pisze:Serio pytam.

W budce też można wymienić kocyk - tak jak w klatce.

Po prostu dać mu dożyć bez stresu, tam gdzie się czuje bezpiecznie.

No to nadal jestem w szoku. Wyciąganie kota z budki żeby wyminić kocyk nie jest jak widać według Ciebie stresem dla niego. W dodatku ciekawa jestem skąd Twoje przekonanie, że Misza stresuje się będąc teraz w klatce. Według mnie jest odwrotnie.

Wyleczysz go trzymając w klatce?

Nie.

Czyli kot będzie do śmierci trzymany w klatce.

Przybył do Ciebie, spędził stracone 6 miesięcy w klatce (stracone, bo drugie ucho nadal nie jest wyleczone), kilka miesięcy względnej swobody, gdzie mógł się schować, przejść po mieszkaniu i koniec życia znowu w klatce.

Żadnemu kotu nie życzę takiego życia i takiej śmierci.
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39271
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro sty 19, 2011 17:13 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

MariaD pisze:
mirka_t pisze:
MariaD pisze:Serio pytam.

W budce też można wymienić kocyk - tak jak w klatce.

Po prostu dać mu dożyć bez stresu, tam gdzie się czuje bezpiecznie.

No to nadal jestem w szoku. Wyciąganie kota z budki żeby wyminić kocyk nie jest jak widać według Ciebie stresem dla niego. W dodatku ciekawa jestem skąd Twoje przekonanie, że Misza stresuje się będąc teraz w klatce. Według mnie jest odwrotnie.

Wyleczysz go trzymając w klatce?

Nie.

Czyli kot będzie do śmierci trzymany w klatce.

Przybył do Ciebie, spędził stracone 6 miesięcy w klatce (stracone, bo drugie ucho nadal nie jest wyleczone), kilka miesięcy względnej swobody, gdzie mógł się schować, przejść po mieszkaniu i koniec życia znowu w klatce.

Żadnemu kotu nie życzę takiego życia i takiej śmierci.


Jak przypomnę sobie te zdjęcia wychudzonego, zakrwawionego kota na brudnych gazetach to bardzo ciężko mi życzyć mu ówczesnej śmierci w męczarniach ale każdy ma swoje pojęcie pomocy i niech tak zostanie :ok:
Niech jedni pomagają jak umieją a inni niech pierd*** tylko i nic nie robią :ok:

Angel_

Avatar użytkownika
 
Posty: 1807
Od: Wto wrz 22, 2009 21:33
Lokalizacja: Walia

Post » Śro sty 19, 2011 17:17 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

przywitam się :D
PETYCJE PRZECIWKO ZABIJANIU ZWIERZĄT W CHINACH viewtopic.php?f=8&t=148029
zapraszamy na nasz koci wątek viewtopic.php?f=1&t=118175
ObrazekObrazek
www.pustamiska.pl www.karmimypsiaki.pl/pomagaj-codziennie

andrzej780

 
Posty: 1925
Od: Pon wrz 20, 2010 2:25
Lokalizacja: Zabrze

Post » Śro sty 19, 2011 17:46 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

panda5 pisze:UWAZAM ZE POWINNO SIE WSPOMAGAC KONSTRUKTYWNIE DZIALANIA MIRKI MOZE WLASNIE POPRZEZ POMOC W WYSZUKIWANIU DOMOW DLA KOTOW . TAK JAK TO CZYTAM NA INNYCH WATKACH .
Takie akcje (typu ogłaszanie kota przynajmniej na kilkunastu portalach) były nieraz i akurat w tym przypadku ich efekty były mizerne. Właściwie nie pamiętam, czy jakiekolwiek były :roll:
Obrazek Polska - katolska oraz kibolska

Kicorek

Avatar użytkownika
 
Posty: 30731
Od: Pon sie 30, 2004 9:47
Lokalizacja: Warszawa Żoliborz/Bielany

Post » Śro sty 19, 2011 18:07 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

Koczek już wykastrowany. Waży 3,4kg. W uchu nie ma polipa ani innej widocznej przyczyny stanu zapalnego. Błona bębęnkowa jest rozpulchniona. Najwcześniej za 10 dni będzie można zrobić wymaz.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Śro sty 19, 2011 18:09 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Koczek już wykastrowany. Waży 3,4kg. W uchu nie ma polipa ani innej widocznej przyczyny stanu zapalnego. Błona bębęnkowa jest rozpulchniona. Najwcześniej za 10 dni będzie można zrobić wymaz.

A normalnie to by się zrobiło przed kastracją i do kastracji wyleczyło. Ale oczywiście to jest czepianie się.
Jakoś żyję w dziwnym przeświadczeniu, że sterylizacji/kastracji poddaje się zupełnie zdrowe koty. Zwłaszcza w warunkach domowych.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro sty 19, 2011 18:18 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

A ja żyję w przeświadczeniu że palenie papierosów jest szkodliwe i to nie tylko dla palącego. Dlatego nie palę.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Śro sty 19, 2011 18:27 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:A ja żyję w przeświadczeniu że palenie papierosów jest szkodliwe i to nie tylko dla palącego. Dlatego nie palę.

A może po prostu darczyńcy nie unieśliby dodatkowego obciążenia?
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro sty 19, 2011 18:44 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Koczek już wykastrowany. Waży 3,4kg. W uchu nie ma polipa ani innej widocznej przyczyny stanu zapalnego. Błona bębęnkowa jest rozpulchniona. Najwcześniej za 10 dni będzie można zrobić wymaz.

A'propos polipa, to trzeba przy badaniu zwracać uwagę, żeby wet zaglądał do ucha też "płytko" bo raz mieliśmy taki przypadek że wet polipa nie zauważył o był płytko i się "zagiął" jak wziernik wprowadzał i go nie było widać. Tak mi się przypomniało ;) sama zdziwiona byłam że to jednak polip, bo wcześniej nie był wykryty a taż miał kocio sprawdzany przewód słuchowy.
Fundacja Tabby - Burasy i Spółka
https://www.facebook.com/BurasySp/

Mjeczysława Naczelnika Pszypatki
https://www.facebook.com/MjeczyslawNaczelnik/

tam jestem łapalna

Gibutkowa

 
Posty: 29640
Od: Pt wrz 04, 2009 17:23
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro sty 19, 2011 18:45 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

Mam nadzieję, że wet sprawdził dokładnie. W końcu miał kota nieruchomego i mógł gmerać w uchu do woli.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Śro sty 19, 2011 22:25 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

casica pisze:Zaryzykuję – stały dopływ gotówki?
Co do kolekcjonerstwa też zaczynam się wahać. Bo jednak moim zdaniem to nie choroba, która jest impulsem działań kolekcjonerek leży u podstaw takich, a nie innych działań mirka_t. Mirka_t działa cynicznie, a wszystko jest przemyślane, a wszystko skierowane na zyski..


Zlituj się Kasiu... Sama masz kilka kotów, więc zdajesz sobie sprawę, ile kosztuje utrzymanie kotów. Pomnóż teraz swoje wydatki na koty przez 10, dodaj do tego sterylki, szczepienia, wydatki na leczenie, lekarstwa. Wyjdzie Ci niesamowita suma. To naprawdę śmieszne, że widzisz jakiekolwiek zyski. Stały dopływ gotówki przy takiej liczbie kotów jest niezbędny. Czy tylko jedna Mirka otrzymuje pomoc? Dlaczego tylko Jej zarzucasz chęć zysku?

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Śro sty 19, 2011 22:38 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

vega013 pisze:
casica pisze:Zaryzykuję – stały dopływ gotówki?
Co do kolekcjonerstwa też zaczynam się wahać. Bo jednak moim zdaniem to nie choroba, która jest impulsem działań kolekcjonerek leży u podstaw takich, a nie innych działań mirka_t. Mirka_t działa cynicznie, a wszystko jest przemyślane, a wszystko skierowane na zyski..


Zlituj się Kasiu... Sama masz kilka kotów, więc zdajesz sobie sprawę, ile kosztuje utrzymanie kotów. Pomnóż teraz swoje wydatki na koty przez 10, dodaj do tego sterylki, szczepienia, wydatki na leczenie, lekarstwa. Wyjdzie Ci niesamowita suma. To naprawdę śmieszne, że widzisz jakiekolwiek zyski. Stały dopływ gotówki przy takiej liczbie kotów jest niezbędny. Czy tylko jedna Mirka otrzymuje pomoc? Dlaczego tylko Jej zarzucasz chęć zysku?

Haniu, ja swoje koty leczę, robię im regularne badania profilaktyczne i wiem jakie to kosztowne, zwłaszcza np przy dwóch przewlekle chorych kotach.
Ja już zadałam to pytanie, ale może Ty mi odpowiesz:
czy możesz wskazać jakiegoś przewlekle chorego kota przebywającego w azylu mirka_t, który jest regularnie leczony, kontrolowany etc.?
Bo Misza, takim kotem nie jest. Ale może znasz inne budujące przykłady?
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro sty 19, 2011 23:17 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

Bełkot i tylko bełkot.

Casica po raz ostatni ozdywam się do Ciebie w sprawie Miszy. Jesteś taką super opiekunką i w dodatku tak bardzo leży Ci na sercy los kocich bied, więc nie widzę przeszkody, abyś zabrała się za leczenie Miszy. Mogłaś wziąć go do siebie już dawno, nawet prosto ze schroniska, możesz zabrać go nawet teraz. Co? Nie możesz, bo coś tam? Nie możesz zapewnić Miszy nawet dachu nad głową, suchego legowiska, miski pod nosem i kroplówek. Nie możesz nic dla niego zrobić. Nic nie zrobiłaś. Jedyne co potrafisz to bełkotać.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Śro sty 19, 2011 23:28 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Bełkot i tylko bełkot.

Casica po raz ostatni ozdywam się do Ciebie w sprawie Miszy. Jesteś taką super opiekunką i w dodatku tak bardzo leży Ci na sercy los kocich bied, więc nie widzę przeszkody, abyś zabrała się za leczenie Miszy. Mogłaś wziąć go do siebie już dawno, nawet prosto ze schroniska, możesz zabrać go nawet teraz. Co? Nie możesz, bo coś tam? Nie możesz zapewnić Miszy nawet dachu nad głową, suchego legowiska, miski pod nosem i kroplówek. Nie możesz nic dla niego zrobić. Nic nie zrobiłaś. Jedyne co potrafisz to bełkotać.


Rozważałam taką możliwość, ale przecież z Tobą nie ma rozmowy normalnej o czym świadczy wyraźnie nasza korespondencja, prowadzona swego czasu w kwestii adopcji kotów. Sama doskonale wiesz dlaczego nic z tego nie wyszło.
Nie bardzo wierzę, że dałabyś mi Miszę. Pamiętasz chyba swoją reakcję gdy pojawiła się możliwość zapytania o dom dla niego. Podkreślam - zapytałam czy mam zapytać i już było na nie. Proponowałam Ci też, jak pamiętasz, że sfinansuję jego leczenie i badania, też nie chciałaś. Więc?

Postawię sprawę jasno. Do domu go nie wezmę, bo nie wiem co może od Ciebie przywlec, Ty też nie wiesz bo swoich kotów nie badasz. Moje dwie kotki nie są w dobrej formie, a młody czeka na kastrację i nie chcę ich narażać na kontakt z herpesem czy Bóg wie czym innym. A jak pisałam - zawsze, najważniejsze na świecie będą dla mnie moje koty i ich zdrowie.
Ale mogę negocjować w kwestii bardzo dobrego DT/DS u mnie w Łodzi, gdzie będzie pod moją opieką i kontrolą. A jeśli się okaże kotem zdrowym (w sensie - nie będzie nosicielem wirusówek) trafi do mnie. I żadnych z Twojej strony krętactw czy warunków/wymysłów. Jesli się zgodzisz to go zabiorę.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro sty 19, 2011 23:34 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

Bardzo proszę negocjuj. Z góry wiem, że będzie to niewypał. Rozśmieszasz mnie zapewnieniem, że w razie negatywnych testów weźmiesz Miszę do siebie. Nigdy go nie weźmiesz. Nigdy nie weźmiesz takiego kota, bo każdy na 100% jest nosiecielem herpesa a zapewne i kalici. Twoje delikatne koty nie mogą być przecież narażone.

Po prostu znowu produkujesz tylko bełkot.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: elmas, Google [Bot], puszatek i 123 gości