Nieudane adopcje.

O wszystkich stworzeniach poza kotami

Moderator: Moderatorzy

Post » Wto paź 19, 2010 16:31 Re: Nieudane adopcje.

luelka pisze:Ale przecież w końcu się udaje - czasami na rozmowy adopcyjne przychodzą tacy ludzie, że się ma ochotę ich wyściskać za to, że są tak fajni, odpowiedzialni, wrażliwi, empatyczni.


To prawda, moje psy poszły tylko do takich ;)

lady_swallow

 
Posty: 848
Od: Czw gru 13, 2007 19:24

Post » Wto paź 26, 2010 18:15 Re: Nieudane adopcje.

Zdecydowanie łatwiej kupić kota z hodowlii , niż "dostać " z adopcji :wink: .

Agaaa

 
Posty: 1259
Od: Wto sty 18, 2005 17:04
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 26, 2010 18:19 Re: Nieudane adopcje.

Agaaa pisze:Zdecydowanie łatwiej kupić kota z hodowlii , niż "dostać " z adopcji :wink: .


To chyba zależy od hodowcy. Są tacy, którzy chcą tylko sprzedać psa. Ja tam się nie dziwię, że psa z adopcji "trudno" dostać. Skoro ktoś wsadził w takiego psa kasę, czas, nerwy, często go wyratował ze stanu prawie agonalnego - to normalne, że chce jak najlepszego domu ;) Choć nie zauważyłam, żeby osoby, którym naprawdę zależy na danym psie, uważały ten proces za specjalnie trudny - często spotykam się z tym, że chętnie witają osoby np. na wizycie przedadopcyjnej, bo wizyta taka zwykle polega na rozmowie o tym wyczekanym psie.

lady_swallow

 
Posty: 848
Od: Czw gru 13, 2007 19:24

Post » Sob sty 15, 2011 21:43 Re: Nieudane adopcje.

Myszka.xww pisze:(...) sprawdzenie domu i warunków w jakich zwierzak będzie mieszkał, to zaledwie 1/4 sukcesu.
Podstawowym obowiązkiem osoby wydającej zwierzę, jest szczera i rzetelna informacja, na temat charakteru, nawyków i preferencji zwierzęcia, które ma wyć wydane nowym opiekunom.

Co z tego, że sprawdzisz dom i warunki, że będą cudowne, skoro nowym opiekunom, zamiast poszukiwanego spokojnego, starszego kanapowca dasz wulkan energii, z którym sobie nie poradzą? Będzie dramat i powrót z adopcji. Czy można tu winić nowy dom za niepowodzenie w adopcji?
A z tym się w żadnym razie nie potrafię zgodzić - to znaczy ze stopniem ważności. Owszem, udzielenie rzetelnej, możliwie pełnej informacji o zwierzaku jest bezwzględnym obowiązkiem osoby wyadoptowującej, jednak dom musi zdawać sobie sprawę, że adoptuje nie krzesło albo lampę, tylko żywe stworzenie, które nie tylko ma osobnicze cechy charakteru, ale może na dodatek te cechy zmienić z wiekiem albo pod wpływem rozmaitych czynników.

Miałam przykładowo szczeniaki do wydania. Uczciwie uprzedzałam potencjalnych opiekunów, że młode są po seterce irlandzkiej, ale ponieważ ojciec nn, nie podejmuję się prognozować, na co wyrosną (po roku okazało się, że ŻADEN z piątki prześlicznych skądinąd gówniarzy nie przypomina setera, ani trochę :mrgreen:). Tłumaczyłam, że jedna z dziewczyn jest bardzo podporządkowana i uległa, druga natomiast przebojowa, śmiała, obdarzona pewnością siebie oraz inicjatywą. Właśnie na takie psy pannice wyrosły. Jednego z ich braci opisywałam jako leniwego pierdołę - jakim wówczas był - co to nic nie zrobi na przekór. A dorastając pokazał diabełek rogi :twisted:. We wszystkim wypadkach opowiadałam, jaki psiak jest teraz. Nie dałabym (i nie dawałam) gwarancji, że taki zostanie, nawet podkreślałam, że może się zmienić.

Oczywiście, z dorosłymi jest znacznie łatwiej, zmiany charakteru i upodobań rzadko bywają diametralne. Ale, do jasnej anielki, są. Nieodpowiedzialnym jest szukanie kota czy psa o bardzo ściśle określonych cechach i akceptowanie tylko swojego wymarzonego charakteru. A co jak się zmieni? Zwrot, schron, igła?
Moja kocica zmieniła się bardzo. Jako prawie sześciolatka zachowuje się całkiem inaczej niż w wieku lat trzech. I co, mam mieć teraz pretensje do osoby, od której ją wzięłam (to nie był DT, tylko nieodpowiedzialnie rozmnożona kotka domowa, ale akurat nie w tym rzecz), że okłamała mnie w sprawie charakteru futra?

Z innej beczki:
Pewni ludzie przyszli do mnie z wizytą w sprawie młodziutkiej, delikatnej, subtelnej koteczki. Szukali uroczego miziaka i z kici zrezygnowali - za to chcieli adoptować moich rezydentów, dwa bardzo proludzkie kocury. No i co, jak im wytłumaczyć, że ta akurat koteczka (miziak nieprzeciętny, spełniający wszystkie ich oczekiwania) zwyczajnie potrzebuje czasu, żeby się oswoić z daną osobą, a upatrzone przez nich kocury doprowadziłyby większość opiekunów do szewskiej pasji ciągłymi rozróbami, namolnością i demolką? :roll:

persiak1 pisze:No właśnie te wizyty to jakieś nieporozumienie. Ja osobiście mam i miałam koty albo podarowane przez naturę albo z domów znajomych jeden tylko jest kupiony. Psy jeden siostry jest kupiony jeden od siostry ciotecznej , a jeden urodzony u nas bo to pudel. Wiecie co jak bym miała wybierać adoptusa z wizytą i szykanami i biednego kota z za płoty bo takiego teraz mam to wygrał ten z za płotu gdyż nikt nie patrzył by mi na ręce i nie domagał się relacji z naszego życia.
Rany boskie :strach:. To jest forum poświęcone pomocy zwierzętom, prawda? Nie przekształciło się jeszcze w wyszukiwarkę odpowiedniego kota, który spełni wszystkie warunki postawione przez człowieka?

Co złego w wizycie, jakie szykany? 8O

Tak, na wizycie przedadopcyjnej zadaję różne pytania. Kulturalnie i uprzejmie, ale zadaję. Oceniam dom. Mało tego, jeszcze bezczelnie stawiam warunki. Dziwne?

Przykro mi, ja szukam dobrego domu dla kota/psa, nie idealnego pupilka dla człowieka :roll:. To wobec zwierzaka, którego wzięłam pod swój dach i otoczyłam opieką, mam zobowiązania, czuję się odpowiedzialna. A opiekun? Opiekunowi przekazuję zwierzę w jak najlepszym stanie fizycznym (przy problemach lub potencjalnych problemach zdrowotnych uprzedzam; na przykład wydając kotkę o skłonnościach do zapalenia dziąseł poinformowałam o tym dom) oraz psychicznym, z książeczką zdrowia, zaszczepione, w miarę możliwości wyleczone, odkarmione, jeżeli była taka potrzeba. Zobowiązuję się przyjąć z powrotem futrzaka, jeżeli z jakichkolwiek przyczyn nie będzie mógł zostać w nowym domu, deklaruję i podkreślam, że można do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy, a w razie kłopotów zawsze albo pomogę, jeśli potrafię, albo postaram się znaleźć kogoś, kto pomoże. Mało? :roll:

Odnoszę wrażenie, że priorytety nam tu się gdzieś rozmywają... Powstaje przekonanie, że DT ma obowiązki przede wszystkim wobec DS, który jest cudowny i łaskawy, bo bierze do siebie kota. A przecież DT to nie zatrudnieni przez oficjalne instytucje ludzie, których obowiązkiem jest fachowa obsługa chętnych na futro, tylko całkiem prywatne osoby, poświęcające swój czas, wysiłek, uczucia oraz pieniądze przede wszystkim kotom.
Chlory, Potwory & Psy
ObrazekObrazek Obrazek

"A house is not a home without a cat"

behemotka

 
Posty: 2155
Od: Sob maja 10, 2008 20:58
Lokalizacja: z Gdyni do Glasgow

Post » Sob sty 15, 2011 21:47 Re: Nieudane adopcje.

A w temacie pobocznym, który się tu pojawił...

persiak1 pisze:Ooooo to ja bym kota nie dostała bo moje są wychodzące i szczęśliwie wracają do domu. Inna sprawa ,że ci co wyadoptowują zwierzaki zachowują się czasem tak jak by nie chcieli ich wydać. Produkują bzudurne i trudności. Po prostu aż śmieszne czasami.
persiak1 pisze:Mam ogromny problem. Mamy na dworze bernardynkę tak około 6 letnią za dnia siedzi w kojcu a nocą sobie biega. Jest za dnia zamknęta bo tratuje małe pudelki i KOTY. Ostatnio doszło dwa razy do dramatu suka zagryzła dwa małe kotki. Co mamy robić boimy się o rezydentów i o koty przechodzące przez posesję. Nie dalej jak wczoraj karmiłam kota to siostra z ogromnym trudem opanowywała bernardynkę. Ostatni morf miał miejsce w ubiegłą sobotę do dziś nie mogę się pozbierać. :( :(

P.s Jeszcze jakiś czas temu mój własny kot doznał ran od bernardynki.
Co się dzieje całe lata żyła z kotami i było ok?
Siostra coś napomyka o ewentualnym uśpieniu psa , bo i my zaczynamy się bać.
Co robić w takich sytuacjach?
8O 8O 8O
Ode mnie byś kota NA PEWNO nie dostała :?. Psa też nie. Kanarków, świnek morskich, fretek ani szczurów nigdy nie tymczasowałam, ale jeżeli kiedyś będę - nie oddam do takiego domu.

Agaaa pisze:Kot wychodzacy nigdy nie jest bezpieczny i nie będzie. Natomiast jak widzę tą radość mojego kota , kiedy zabieram go do rodziców na działkę , to stwierdzam , ze gdybym miała dom moje koty byłyby wszystkie wychodzace. Długie nudne życie jest sto razy gorsze od krótkiego ale za to arcyciekawego :wink: .
Zależy jak własciciel podchodzi do zycia.
Rozumiem, że w związku z powyższym dwuletnie ludzkie dziecko przebywające pod Twoją opieką wrzucisz do rzeki pełnej krokodyli. Krótkie to będzie życie, ale za to jakie arcyciekawe! :ok: :ok:
Zależy, jak rodzic podchodzi do życia.


Tyle że nie zależy. Zarówno zostawienie bez opieki małego dziecka, jak i wypuszczenie luzem zwierzaka na niezabezpieczonym terenie JEST NIELEGALNE.
Pomijam aspekty etyczne. Ja tam bym spać nie mogła, wiedząc, że mój kot być może właśnie umiera na poboczu, w szoku, bólu, samotnie, z jelitami wypływającymi na asfalt :|

persiak1 pisze:Kot ma być szczęśliwym zwierzakiem , a nie smutnym zamkniętym w czterech ścianach. Moje nie znają kuwety owszem mam takową na wypadek choroby kota. Forum chyba nadto się zamerykanizowało bo z tamtąd przyszła moda ,że nawet gdy masz ogród to kot siedzi w domu. Ja mam otwarte okna i drzwi domu i co mam zamykać kota w pokoju o nie kot jest panem świata nawet kastrat tak jak moje wielkie puchate kociska wylegujące się na stercie drzewa.
Nawet pers wychodzi na małe spacerki po zielonej trawie.

Jak tak wyadoptowujący będą wybrzydzać to pewnego razu stanie się tak ,że mało kto zechce adoptować kota z forum albo ze schroniska. Nonsensem jest posiadanie ogrodu i więzienie kota za oknem od środka. Rozumiem koty w bloku i siatkowanie balkonu aby nie spadł , ale nie odmawiajmy kotom radości z tego ,że mają szansę na dom z zieloną trawą i kwiatkami nie tylko w donicy.
No żesz $@T%@* :evil: :evil: :evil: :evil:

Krew mnie zalała, szlag trafił i biała gorączka dopadła. Oczywiście, kot jest panem świata, a potem wygląda tak:
Obrazek
Prawa autorskie: lostinfog/Creative Commons

Tymczasem smutne, uwięzione w czterech ścianach biedaki marzą tylko o tym, by też wkomponować się w krajobraz drogi, widzę to w ich oczach.
Obrazek

Persiak1, oczywiście nie będziesz miała nic przeciwko, jeżeli puszczę swojego psa (35 kilo, szybkość prawie charcia, silny instynkt myśliwski, skopana psychika po przejściach, kiedyś startował do ludzi i nie dam gwarancji, że tego nigdy nie powtórzy) luzem koło Twojego domu? Przecież nie będę biedaka więzić na smyczy (to upokorzenie :!:), a on, jako drapieżnik, jest panem świata i ma być szczęśliwym zwierzęciem, więc zapewnię mu wolność... możliwość pogonienia za jakimiś sarenkami... kotkami też, czemu nie... może się po drodze przestraszy jakiegoś człowieka i go pogryzie...

Przepraszam co inteligentniejszych :oops:, ja nie chcę epatować takimi obrazkami - dlatego też wstawiam zdjęcie mało drastyczne - ale jak czytam podobne teksty, to mi wszystko opada... A jeżeli komuś wyobraźni czy zdolności przewidywania nie dostaje, zdjęcia mają większą wymowę niż słowa. Inaczej można sobie tłumaczyć, że kotek wcale nie wykrwawił się albo nie został zamęczony na śmierć, tylko "wybrał wolność" :roll:. Albo jakaś dobra dusza wzięła go do domu. Albo umarł ze starości i specjalnie wyszedł, żeby swoją śmiercią nie kłopotać domowników.
Chlory, Potwory & Psy
ObrazekObrazek Obrazek

"A house is not a home without a cat"

behemotka

 
Posty: 2155
Od: Sob maja 10, 2008 20:58
Lokalizacja: z Gdyni do Glasgow

Post » Wto sty 18, 2011 9:42 Re: Nieudane adopcje.

behemotka pisze:Rozumiem, że w związku z powyższym dwuletnie ludzkie dziecko przebywające pod Twoją opieką wrzucisz do rzeki pełnej krokodyli. Krótkie to będzie życie, ale za to jakie arcyciekawe! :ok: :ok:
Zależy, jak rodzic podchodzi do życia.

Łagodnie mówiąc , co to za beznadziejny przykład? .
Sugerujesz , ze wezmę kota i wrzucę pod koła jadącego samochodu ? .
Kot to nie jest zwierzę domowe ! ,a udomowione . Kiedyś biegały na wolności . To nie ich wina , ze człowiek stworzył samochód . I jeśli są warunki na to , zeby kot mógłby być kotem wychodzącym , to ja jestem jak najbardziej na tak. Tym bardziej , ze wiekszosc sobie bardzo dobrze radzi.
Teraz w Ameryce , człowiek probuje udomowić większe "kotki" lwy, tygrysy, ze swojego czystego egoizmu.:wink: .

Agaaa

 
Posty: 1259
Od: Wto sty 18, 2005 17:04
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 18, 2011 10:26 Re: Nieudane adopcje.

Agaaa pisze:Kot to nie jest zwierzę domowe ! ,a udomowione . Kiedyś biegały na wolności . To nie ich wina , ze człowiek stworzył samochód . I jeśli są warunki na to , zeby kot mógłby być kotem wychodzącym , to ja jestem jak najbardziej na tak. Tym bardziej , ze wiekszosc sobie bardzo dobrze radzi.


większość, hmmmm...... wypadało by zapytać o długość czasu w jakim ta większość sobie radzi.


ok to ja poproszę o informację w temacie tych WARUNKÓW. czyli w moim mniemaniu bez zdobyczy cywilizacji typu samochody, zdziczałych lub chowanych na agresywne psów, bez trutek i trutych gryzoni oraz bez eletrycznych pastuchów, pułapek sideł itd. Ah, zapomniałabym! Oraz bez sporych gromad kotów będących roznosicielami chorób (przypominam że w naturze na swoim, dużym zwykle, terenie, jest zaledwie KILKA kotów).

Poker71

 
Posty: 5149
Od: Nie lip 01, 2007 15:03
Lokalizacja: Pomorze

Post » Wto sty 18, 2011 10:34 Re: Nieudane adopcje.

To wygląda tak jak by człowiek dokonywał wyboru za kota. Moje mruczki , a raczej mruki :D są takie wielkie i niedostępne mają okazję wyjść na dwór , ale jakoś im nie spieszno. Wyjdzie załatwi co trzeba i wraca spać.
Testowałam na nich zabawki kocimiętki i nic. One wolą same wybrać sobie rozrywki. Latem mają otwarty taras i jak zgrabnie sobie chodzą po drzewach. :)
Kot zamknięty w domu jest moim zdaniem smutny.

persiak1

 
Posty: 1469
Od: Sob paź 17, 2009 17:04

Post » Wto sty 18, 2011 10:44 Re: Nieudane adopcje.

Agaaa pisze:Kot to nie jest zwierzę domowe ! ,a udomowione . Kiedyś biegały na wolności . To nie ich wina , ze człowiek stworzył samochód .

ale demagogia 8O
kiedyś mieszkaliśmy w szałasach.
co tam szałasy, w jaskiniach!
Agaaa pisze:I jeśli są warunki na to , zeby kot mógłby być kotem wychodzącym , to ja jestem jak najbardziej na tak. Tym bardziej , ze wiekszosc sobie bardzo dobrze radzi.

tak, większość świetnie sobie radzi. jakieś dwa czy trzy lata.
we współczesnym świecie trudno sobie wyobrazić warunki, które wychodzącemu kotu zapewnią bezpieczeństwo.
Izabela
Obrazek

Marcepan

Avatar użytkownika
 
Posty: 1629
Od: Śro lip 11, 2007 15:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Wto sty 18, 2011 10:58 Re: Nieudane adopcje.

Bardzo jestem ciekawa, jakie to warunki są odpowiednie dla wychodzącego kota?

Ja uznaję tylko zabezpieczony ogród lub wolierę.

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Wto sty 18, 2011 11:31 Re: Nieudane adopcje.

persiak1 pisze:Kot zamknięty w domu jest moim zdaniem smutny.


tak, kot zamknięty w domu w którym ludzie nie wiedzą że nie wystarczą zabawki, ale na końcu tej zabawki powinien stać człowiek, bez wyposażenia odpowiedniego dla danego kota (drapaki, drapaczki, drzewka itd) na pewno może być smutny.

Skoro uważasz, że masz genialne koty które przewidzą rzeczy, jakie im przygotował człowiek, wiedzą jak umiera kot po zjedzeniu otrutej myszy oraz co się dzieje po spotkaniu z samochodem, a więc może dokonywać odpowiednich wyborów w oparciu o dane.... to zazdroszczę bogatej wyobraźni. Twojej, nie kotów.

Poker71

 
Posty: 5149
Od: Nie lip 01, 2007 15:03
Lokalizacja: Pomorze

Post » Wto sty 18, 2011 11:32 Re: Nieudane adopcje.

Marcepan pisze:tak, większość świetnie sobie radzi. jakieś dwa czy trzy lata.


optymistka

Poker71

 
Posty: 5149
Od: Nie lip 01, 2007 15:03
Lokalizacja: Pomorze

Post » Wto sty 18, 2011 11:43 Re: Nieudane adopcje.

seidhee pisze:Bardzo jestem ciekawa, jakie to warunki są odpowiednie dla wychodzącego kota?

Ja uznaję tylko zabezpieczony ogród lub wolierę.

Dla każdej z nas myślę , ze będą one inne.

Ja nie mam warunków na wypuszczanie kotów , bo mieszkam w bloku . Dlatego tez mam dwa rasowce , co by sie dobrze wpasowaly w te warunki i nie ciągnęło ich na łono natury.
Gdybym miała domek to rasowcow bym nie miała , tylko koty , ktore dobrze umiałyby się odnaleźć w takich warunkach.

Agaaa

 
Posty: 1259
Od: Wto sty 18, 2005 17:04
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 18, 2011 11:48 Re: Nieudane adopcje.

Agaaa pisze:
seidhee pisze:Bardzo jestem ciekawa, jakie to warunki są odpowiednie dla wychodzącego kota?

Ja uznaję tylko zabezpieczony ogród lub wolierę.

Dla każdej z nas myślę , ze będą one inne.

Ja nie mam warunków na wypuszczanie kotów , bo mieszkam w bloku . Dlatego tez mam dwa rasowce , co by sie dobrze wpasowaly w te warunki i nie ciągnęło ich na łono natury.
Gdybym miała domek to rasowcow bym nie miała , tylko koty , ktore dobrze umiałyby się odnaleźć w takich warunkach.


Przedziwne piszesz rzeczy 8O
Tak, niestety dla każdego to są inne warunki, na przykład na moim osiedlu w środku miasta jest cała masa ludzi, którzy uważają, że to są warunki najzupełniej wystarczające, by koty chodziły samopas po ulicach.
A co do "naturalnej skłonności" dachowców do wychodzenia, to aż nie wiem, co napisać :lol:

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Wto sty 18, 2011 12:00 Re: Nieudane adopcje.

Agaaa pisze:Ja nie mam warunków na wypuszczanie kotów , bo mieszkam w bloku . Dlatego tez mam dwa rasowce , co by sie dobrze wpasowaly w te warunki i nie ciągnęło ich na łono natury.
Gdybym miała domek to rasowcow bym nie miała , tylko koty , ktore dobrze umiałyby się odnaleźć w takich warunkach.

wyżej twierdzisz, że koty nie są zwierzętami domowymi, tylko udomowionymi.
rozumiem, że to nie dotyczy rasowych?
wszystkich ras? na przykład devonów, która to rasa ma raptem 50 lat i powstała z kotów wychodzących?
czyli udomowione zachowały pociąg do łona natury przez kilka tysięcy lat, a te z pokręconym futrem utraciły w pół wieku?

jak Ty to napisałaś?
Agaaa pisze:Łagodnie mówiąc , co to za beznadziejny przykład?
Izabela
Obrazek

Marcepan

Avatar użytkownika
 
Posty: 1629
Od: Śro lip 11, 2007 15:22
Lokalizacja: Sopot

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości