Zeldusia wczoraj wieczorkiem miziała sie na maksa. Wpier do Tz polazła co to przy łąwie kawę chciał wypić. Uwaliła sie wśród szklanek i wywaliła brzuszek. Potem zmieniłą lokal na wyrko i wepchnęła sie na mnie. Wyciągnięta jak struna spałą pomrukując. Mnie się wydaje,ze ona podrosła. W nocy spała w nogach a Teoś między nami. Teodorek ostatnio brodzik preferuje.Gapi sie w spływ, czeka z wywalonym jęzorkiem na krople ściekające z prysznica lub tak jak dziś rano kładąc sie na zasłuzony odpoczynek.Bo nocke to miał pracowitą.Rozerwał torby z karmą.Podejrzewam,ze nie on jeden bo Bisek robi sie strasznym urwiskiem.
Bisio to kot,który z wiekiem jest coraz fajniejszy.
Jak rano porawiałam swą urodę na jeszcze lepszą

to w pokoju żale słychać było.Wpadłam z myślą,ze Zelducha płacze bo jej tałatajstwo dokucza.A to Bisek i Teo "bawili" się z Bianką.I ona darła ryjka.
Rano dwupak karnie stawia sie na jedzenie. Teo na blacie,Zelda niskopienna na podłodze. Ja nie wiem dlaczeo ona nie potrafi wskoczyć na blat.I zeskoczyć też nie umie.Jak ją wsadzę, to musze stołeczek podstawiać by zeszła. Taki podłogowy kotek z niej.Jak na razie poszczepiennych skutków nie ma.I niech tak zostanie.
Zelduszka dziś w mojej obecności narobiłą do kuwetki.Wszelkie zachwyty pryjęłą jako nalezne. Ale mała nie zagrzebuje urobku.Wychodzi trzęsąc łapkami. Teo zaś do swojej kuwety wciaga inne i to co mu pod łapy wpadnie.