Qr.. do tej pory mnie telepie
Jedna wielka ściema, nieszczęśliwa rodzinka, biedny tatuś, kochający zwierzaki i nie radzący sobie z nastolatkiem, zagubiony nastolatek - początkujący satanista... Gów.. prawda, ten satanizm to tak na szybko wymyślona linia obrony, która ma służyć temu, że: młodego się wyśle na jakieś pogadanki terapeutyczne (już było o tym, że Dominikanie mają się tym zająć), opinia publiczna będzie współczuć, bo biedacy mają trudnego nastolatka w domu, reszta rodzinki nie poniesie żadnej kary, sprawa pójdzie pod dywan, acha, no i w tym wszystkim nikt nawet nie zapyta o to, czy kot z filmu rzeczywiście żyje. Kto im taką linię obrony podsunął, to nie wiem, nie zdziwiłabym się, po obejrzeniu tego tfu, pożal się Boże, reportażu, że to mógł być ktoś z tych "obiektywnych" dziennikarzy. Moim zdaniem dręczenie zwierzaków po prostu było normalką w tym domu, coś w rodzaju zabawy dzieciaków a rodzice (w najlepszym wypadku) nie zwracali na to uwagi. Jak młody mówił o tym "satanizmie" to od razu wyczułam, że nie ma bladego pojęcia, o czym mówi, to były tylko zdawkowe, najbardziej obiegowe formułki, które krążą wśród tzw. "ciemnego ludu" (czyli np. to, że sataniści składają koty w ofierze).
Ja się pytam, co to miało być??? Gdzie Catnaperka???
A o pani Milińskiej zaraz poszukam, ale to, co piszecie, przeraża mnie. Kto wziął takiego eksperta? Czy na miejscu w Krakowie nie ma stowarzyszeń/fundacji prozwierzęcych? Czy nie można było porozmawiać choćby z Panią z TOZu, która wzięła kota do siebie?