Witamy się pięknie i roboczo. Weekendu już koniec i wszyscy do pracy
Wczoraj zadzwoniła do mnie Pani, która opiekowała się Sylwuniem. Była bardzo zrozpaczona, jak przeczytała tu na wątku, że on został "okaleczony". Żałowała i przeżywa bardzo, że tak się stało. Nie pomyslała, że tak może sie stać.
Najpierw się zdenerwowałam i było mi bardzo przykro. Poczułam sie jak przestępca, ale po dłuższej rozmowie Pani chyba pogodziła się z ta myślą i trochę sie uspokoiła. Starałam się rozjaśnić, że to szczyl i to młody jeszcze i dopiero zaczął znaczyć teren. Z biegiem miesięcy nabrałby nawyku pryskania i co wtedy?. Kto trzymałby takiego sikuna, przecież to strasznie śmierdzi. Niekastrowany kot jest niespokojny, chce wędrować w poszukiwaniu miłości. Po drodze toczy bójki, nie raz bardzo groźne. A to jest spokojny kot, nie stworzony do życia na ulicy. Wczesniej, czy później rozchorowałby się, połapał wszystkie możliwe choroby. Ja mogę książki pisać na temat bezdomnych kotów. Moje życie wśród zwierząt zaczęło się od kotów. Jako mała dziewczynka pomagałam mojej mamie. Bywało, że w naszym domu było 40 kotów i wszystkie po przejściach, prawie zdziczałe.Żyły u nas nawet po 17 lat i kilka jeszcze więcej. Moja babcia z dziadkiem wyprowadzili sie od nas, bo nie mogli żyć w smrodzie. Wtedy nie było kastracji małych zwierząt. Potem, jak poszłam na swoje, to byłam osiedlową kocią matką/tak mnie ludzie nazywali/. Razem z jedną panią dokarmiałyśmy koty. To co widziałam i to ile trzeba było im pomóc, zapamiętam do końca życia. Kotkom podawałyśmy tabletki odkąd tylko sie pojawiły, a kocury sikały po piwnicach i przez to ludzie przeganiali koty, choć my starałyśmy się, żeby zawsze było czysto. Kiedy okazało się, że sa kastracje, to nawet Spółdzielnia Mieszkaniowa opłacała sterylizacje i kastracje na moim osiedlu. Tachałyśmy z Panią Zosia każdego kota i kotkę, które tylko udało się złapać.
Ja osobiście uważam, że to dar, szczęście dla kota, że może sobie po kastracji żyć spokojnie.
Sylwek nie miałby szans u nikogo na dłużej, bo bardzo śmierdział.
Pomyślałam sobie, że jednak trzeba jakoś bardziej nagłasniać dobre strony kastracji, bo ludzie nie sa świadomi. Uważają w dalszym ciągu, że to okaleczanie. Matkoooooo!!!!!!
