» Sob sty 08, 2011 20:38
Re: KOT Z YT II. Czy ocalony kot to ten z filmu???? Linki post 1
wklejam treść artykułu
Dziecko, drobny blondynek w rajstopkach, ma nie więcej niż 3 lata. Kot - mały burasek - nie więcej niż kilka miesięcy. Dziecko łapie kota za szyję i dusi, potem chwyta za ogon i wali kotem o podłogę, o ścianę, o kanapę, kopie zwierzę. Kiedy kotu udaje się uciec, wyciąga go za ogon z ukrycia i kontynuuje zabawę. Kociak jest tak osłabiony, że w ogóle się nie broni. A wszystko to ktoś filmuje, podkłada muzykę i umieszcza w popularnym serwisie internetowym You Tube, opatrując tytułem: "Kot kaskader" oraz komentarzem: "Chciałbym powiedzieć, że żaden kot nie ucierpiał przy kręceniu tej sceny. No właśnie - chciałbym powiedzieć. To be continued"(ciąg dalszy nastąpi).
Film pojawił się na You Tube 23 października. Niemal do końca grudnia nikt nie zwrócił na niego uwagi. Wreszcie ktoś nie wytrzymał i nagłośnił sprawę w Internecie. 27 grudnia w Gdyni zgłoszono sprawę na policji. Internauci zasypali media, komendy policji i prokuratury w całym kraju mailami i telefonami, domagając się ujęcia i surowego ukarania sadystycznego autora filmu. Informacje z gdyńskiej policji nie były jednak optymistyczne - miały być kłopoty z ustaleniem adresu internetowego twórcy owego filmu, podpisującego się nickiem Sharki175, bo You Tube jest portalem amerykańskim i nie ma przedstawicielstwa w Polsce. W Internecie rozpoczęło się więc wielkie polowanie na Sharkiego175, który już następnego dnia usunął film i swoje konto. Zostały uruchomione zagraniczne listy dyskusyjne, poproszono o pomoc hakerów z całego świata.
Pojawiły się, niestety, pierwsze niewinne ofiary. Paweł S., który miał nieszczęście przyjąć nick Sharki1200 został namierzony jako autor filmu - i zasypany pogróżkami. Jego dane przesłali do Polski m.in. hakerzy z Rosji.
Ofiarami stali się też ci, którzy ten film obejrzeli; wiele osób długo nie mogło się otrząsnąć. I nie trzeba było w tym celu odwiedzać strony You Tube - film lub jego fragmenty pojawiły się na niemal wszystkich portalach, przy czym nie zawsze opatrzone ostrzeżeniem o drastyczności pokazywanych scen.
29 grudnia autor filmu został zatrzymany przez policję. Okazał się nim 15-letni mieszkaniec Krakowa; dziecko maltretujące kota to jego brat. W mieszkaniu policja znalazła cztery koty i dwa psy, które zostały przewiezione do schroniska. Z pierwszego przesłuchania wynikało, że zwierzęta przynosił do domu właśnie 15-latek, a rodzice nie wiedzieli o znęcaniu się nad nimi. W wypowiedzi dla jednej ze stacji telewizyjnych ojciec chłopca stwierdził jednak, że syn był pod opieką psychologa, m.in. z powodu wyznawanego przez niego satanizmu.
- Z technicznego punktu widzenia ustalenie adresu autora filmu okazało się sprawą prostą. Informacje o trudnościach były tylko zasłoną dymną, aby nie spłoszyć sprawcy - mówi mł. inspektor Dariusz Nowak, rzecznik krakowskiej policji. - Faktem jest jednak, że otrzymaliśmy od internautów tysiące maili i telefonów, a pojawiające się w sieci namiary na niewinnych ludzi sprawiły, że poważnie obawialiśmy się samosądu.
Rodzina chłopca była zaskoczona pojawieniem się policji. Został on po przesłuchaniu zwolniony do domu. Dalsze kroki zostaną podjęte przez sąd dla nieletnich, gdy dokumentacja sprawy dotrze z Gdyni do Krakowa. Wówczas policja, zgodnie z zaleceniami sądu, podejmie kolejne czynności, jak np. przesłuchanie świadków, zebranie opinii, ustalenie sytuacji rodzinnej i sprawdzenie, czy nie było więcej bulwersujących filmów.
W schronisku zwierzęta zostały zbadane. Prócz jednej kotki, u której podejrzewa się białaczkę, są zdrowe, choć wychudzone. Trzy kotki mają powybijane zęby, a dwie - wyłysienia, mogące być pozostałościami po ranach. Jedna z kotek ma na szyi ślady sugerujące, że mogła być duszona bądź wieszana. To jednak nie ją uznano za bohaterkę filmu. Zarówno policja, jak i inspektorzy Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami stwierdzili, że maltretowanym kotem z filmu jest 7-8 miesięczna Marika - takie imię nadano jej w schronisku. - Na 90 procent to właśnie ten kot - mówi Dariusz Nowak. Podobnie uważa Monika Krzyżanowska, wiceprezes KTOZ, która przygarnęła Marikę.