Basia i Tosia też leniwie świętują. Nawet za kulką z folii aluminiowej nie chcą latać.
Jak ktoś kIedyś pisał na forum "lenistwo szpetne naparapetne"
Ale za to wczoraj miałam przygodę.
Wychodzę rano z domu, a tam pod choinkami coś leży. Widzę uszy, ale szaro było więc patrzę i myślę-zając.
Jednak jakiś duży mi się wydawał, a uszy małe
Wołam męża, by przyszedł.
Okazało się, że to sarenka. Mała, śliczna...bardzo wystraszona.
Nie wiedziała jak wyjść z naszego ogrodu. Spędziła tam jakąś część nocy - biedaczka.
Udało nam się ją nakłonić do wyjścia i skierować w stronę lasu.
Szła jak mały osiołek, nawet zbytnio nie uciekała.
Po godzinie na ośnieżonym polu była jak co dzień już cała sarnia rodzina
Myślę, że małej dostało się po uszach od mamy




.