tu sobie opiszę moje zwierzaki po kolei
kolejność będzie taka-jakaś chronologiczna
GALA - suczka, którą wzięłam ze schroniska w Poznaniu - jak rozpoczęłam studia. Kompletnie zielona w sprawach psich - wieki temu, kiedy weci nawet nie mówili o sterylizacjach. Sunia kochana ale nie znosiła obcych w domu - gryzła ich po butach. Była ze mną ponad 11 lat. Przeprowadziła się ze mną do Krakowa i tam odeszła. Została po niej fura wspomnień i garść zdjęć. A nawet kaganiec i obroża.
ALBUM GALI
METRO dwa lata po odejści GALI pojawił się on. Z krakowskiego schroniska. I jest ze mną do dziś. To już 6 rok będzie. Bardzo boi się obcych ale nie jest agresywny. Jest strasznym żarłokiem i kochanym cielakiem. Akceptuje wszelkie inne stworzenia, kotom pozwala sobie na głowę wchodzić, niestety nawet bywa przez nie dręczony. I chrapie jak śpi.
ALBUM METRA
DUSZKA pierwszy kot w moim domu. Dzikuska nieco. Pobrana z nogi od stołu. Kicia po przejściach, jak była małą koteczką miała pana. Potem pana straciła, trafiła na kilka lat do kociego przytuliska, zdziczała tam. Potem trafiła do fundacji. Oswajała się baardzo długo. W końcu się przemogła ale bezgranicznie zaufała mojemu TŻ-towi - mnie traktowała po macoszemu. Metra stawiała na drugim miejscu. Sypiała z nim w legowisku, potrafiła wylizywać mu uszy, oczy, nos niemalże "godzinami". Jak pojawił się kocur gAgatka nie zaprzyjaźniła się z nim. Nerki ją załatwiły - była z nami prawie 4 lata.
ALBUM DUSZKI
DUSIA Dusia spędziła 10 lat w schronisku. Od małego szczeniaczka. Zamieszkała z nami w bloku i od razu zrozumiała, że wc jest na dworze podczas spacerku, że łóżko jest baardzo fajne do spania, że Metruś to jej przewodnik. Patrząc na nią trudno było uwierzyć, że tyle lat spędziła w schronie i że mimo wszystko jest w niej tyle radości i mimo wszystko ma zaufanie do człowieka. Liczyłam na to, że dane jej będzie spędzić z nami kolejne 10 lat. Ale dostała od losu tylko 2 lata. Rak kości i Dusia odeszła. Istnieje coś takiego jak sprawiedliwość?
ALBUM DUSIwątek na dogo
AGATKA Wbrew temu, że imię sugeruje płeć piękną to kocur. Trafił do nas z Warszawy - miał jakieś 10 lat. Po śmierci właścicielki. Aleksandra59 nie dała mu trafić do schronu. Znalazł nas sobie w Nowy Rok - tak internetowo. Tosza go z Warszawy przywiozła. Przybył i zaakceptował Metra. Dręczył kotkę i był niezwykły i niesamowity. A potem nagle FIP i nie ma kota.
ALBUM AGATKIwątek na miau
FIREK zwany śFirkiem. Przygarnięty i zaopiekowany przez krakowski AFN. Z nami od 2009 roku. Ma taką trochę nie całą łapke - brak mu palucha jednego. Paskudnik - bardzo wrażliwy - jak tylko coś mu się nie podoba to sika. Na moje łózko, na legowiska psa i w jeszcze kilka innych miejsc. Potrafi zaatakować Metra. Bo jest chyba zazdrosny. Trochę próbuje ustawiać inne koty. A nawet je tłuc - ale tylko z nienacka. Za to boi się Myszy - bo to ona jego tłucze. A dziadka Fuksa nie rusza. AFN AFNem ale to miszeliny robota - mam na myśli to, że śFirka zgarnęła z wolności, wyleczyła łapę nie raz a dwa i uznała, że trzeba mu domu a nie tylko podwórka. No a potem miszelina sobie pojechała na urlop a gdyby była wtedy w Krakowie to na pewno by mi "odradziła" adopcję tego bandyty. A może by nie odradziła. Zjawiła się po fakcie z plackiem w postaci łapówki i papierami adopcyjnymi
ALBUM
MYSZKA zwana kuMyszką. Myszka jest bogatą kotką. Ma książeczkę - prowadzoną od 98 roku, ma byłych ludzi - jak niektórzy byłych mężów lub żony. Byłych - bo to ludzie wzięli z nią rozwód jak pojawiło się w ich życiu dziecko. Ma raka - a może już nie ma bo przeszła dwie operacje usunięcia guzów. Ma wstręt do innych kotów - i to do tego stopnia, że gdy trafiła do kociarni AFN - stała się z miziastej kotki, kotką agresywną i taką, która jeść nie chciała. Ale mjs się uparla, kupiła karmę calm i z innymi zawalczyła o kotkę. Myszy zajęło sporo czasu - zanim u mnie pozwoliła się dotknąć. Rezydowała pod łóżkiem lub w górnych częściach mieszkania. Szafki w kuchni, garderoba. Nie zmieniła się jej nietolerancja na koty. Warczy, prycha, tłucze - te które się dają tłuc. Ale jeden taki - Korek - dręczy ją psychicznie. Doprowadza do warczenia, wrzasków i łapoczynów. Ale ponoć to są zaloty.
ALBUM
BASIA zwana Pisanką. Ma tez już trochę latek - do AFN trafiła z Bercikiem - po śmierci włąścicielki. Sparaliżowana siedziała w budce. Nie chciała do człowieka. Potem trafiła do DT ale tam też nici z jej socjalizacji. Trafiła do mnie jako 4 kot. Zostawiona w spokoju przemykała gdzieś po pokojach. Aż pewnego dnia - wracam z pracy, otwieram drzwi a tu coś do mnie z wrzaskiem leci. To była Basia. Od tego czasu jest wybitnie upierdliwym kotem. Gdzie tylko może zjawia się i nadstawia do głaskania, barankuje, lokuje się na kanapie, fotelu i zawzięcie udeptuje i mruczy. Czasem walnie z byka główką w nos. A taka była nieśmiała. O dziwo - przy tym jej całym lgnięciu do człowieka - nie lubi być brana na ręce. Boi się też obcych. Znika jak tylko się ktoś pojawia. Ale jeżeli tenże przenocuje - to ma jak w banku, że już wieczorem i rano Basia nie da mu spokoju. Basia nie ma ząbków. Trzeba było wszystko usunąć. Ale ma za to przyjaciela Korka. Nawet sypiają razem.
ALBUM
KOREK Zwany LOLKIEM. Kot, który miał mnuustwo szczęścia bo spotkał na swej drodze kalina m., _bubu_, Jola_K, anita5 i innych wspaniałych ludzi. Przeżył wypadek. Ale zaopiekowano się nim i dano mu szansę. Do mnie trafił już po najgorszych przejściach. Jak ktoś ma ochotę to jego historia w podlinkowanym wątku. Napiszę tylko, że kocha jeść, dręczyć Myszę, sypiać z Basią, bawić się laserkiem, galopować po mieszkaniu o 4 nad ranem. Nie życzy sobie być dotykanym i wizyt u veta też nie. A po za tym może być.
ALBUM KORKAwątek na miau
FUKS Fuks ma 19 albo może 17 lat i fuksa. Bo do weterynarza przyniosły go panie - ale nie po to żeby leczyć tylko żeby uśpić - "bo stary i zacznie chorować". Miał fuksa bo go nie uśpiono tylko dano znać AFN. Imię nadały mu dziewczyny - wiadomo dlaczego. Baby zostawiły go - nawet imienia nie zostawiając. Okazało się, że on nie zacznie chorować tylko już jest chory. Nerki - fatalne. Waga - nawet nie 3kg. Przez pół miesiąca pod kroplówkami w szpitaliku. Wrzaskiem domagał się uwagi i człowieka do głaskania. Z nami od grudnia. Nerki nadal do kitu więc kot na kroplówkach co dzień. W międzyczasie miał katar, ząb mu się obruszył, z kilku udało się zerwać kamień. Teraz walczymy z biegunką i co jakiś czas z brakiem apetytu. Ale to wszystko nic. Fuks chce żyć, kocha człowieka, ładuje się mu na kolana, na ramiona nawet na głowę - byle być blisko. Jak się obudzi to od razu wrzaskiem woła człowieka. Czasem pogapi się przez okno. Pies ani reszta kotów nie stresują go bynajmniej. Śpi sobie na termoforku pod kocykiem i tak mija dzień za dniem. Oby ich jak najwięcej jeszcze.
FUKS się pożegnał 6 lipca 2011r
ALBUM FUKSA