ASK@ pisze:Teo wyszedł z kokonu. Zelda cały czas w nim tkwi. Nie wiem,czy Zeldzie nie zakocony dom,spokojny i z własną Dużą nie przyniósł by ukojenia..
Jeżeli imię coś mówi o kocie, to może i tak by było. Moja (nasza, bo i męża, i syna) Zelda jest bardzo wrażliwą
(astma jest u niej, jak sugeruje nam lekarz, właśnie wynikiem owej wrażliwości, atak, który spowodował paraliż i uszkodzenie nerek, na szczęście do wyleczenia, też był wynikiem stresu, choć nie mamy pojęcia jakiego) kotką jednej pani, owszem, pozwala młodemu nosić się na rękach, tarmosić i zaczepiać, mężowi czasem daje się pogłaskać, a zaczepiana do zabawy początkowo nie odmawia, ale ... najważniejsza do zabawy, poprzytulania i spania na kolanach jestem ja.
ASK@ pisze:Prosze o nie ciosanie gromów na mą głowę. Kto mnie zna wie,ze nie podejmuję decyzji pochopnie. Wiecie,że to nie sa łatwe.Jest się panem szczęścia i nieszczęścia bliskich istot. Mam mętlik w głowie i sercu.
Mocne kciuki za decyzje.