Mam już w domu jedną kotkę, okres początkowy był do przewidzenia - nowa kotka adaptowała się do otoczenia, poznawała i układała z moją kotką, teraz już nie boi się mnie, przychodzi wołana, je bez problemów... jedynie nie daje się jeszcze głaskać. Rokuje chyba dobrze

Niestety jest jedno zasadnicze ALE. To kot-demolka. Nie wiem czy wynika to z tego, że tak nudziła się w starym domu, czy z pobłażliwości starych właścicieli, ale wygląda na to że tam wolno jej było WSZYSTKO.
Śmiga po karniszach, wyżywa się na meblach, każdy poranek to szacowanie strat i gruntowne sprzątanie: potłuczone doniczki, lampy, porwane firanki, gąbki (a nawet chleb!) wywleczone skąd się da, rozgryzione i walające się wszędzie. Przystosowałam do niej mieszkanie na tyle ile mogłam, ale co rano okazuje się, że jednak jeszcze było dużo do zniszczenia. Ten mały diabełek potrafi otwierać sobie drzwi i szafki, więc nic nie może być przed nią schowane.
Moja domowa kotka jest dobrze wychowana, nigdy tak nie łobuzowała. Nie wiem co zrobić z tą nową. Chcę żeby została, ale potrzebuję Waszej pomocy. Podpowiedzcie mi jak wymóc na niej odpowiednie zachowanie. Nie chcę jej przeganiać itp, bo boję się, że wtedy będą nici z socjalizacji i będę mieć w domu nieoswojonego ze mną kota, a z drugiej strony przecież nie chcę, żeby kot i tutaj uznał, że może robić co mu się podoba...
Na pewno są tu osoby, które adoptowały już koty lub przyjmowały na domy tymczasowe...
Napiszcie o Waszych doświadczeniach w tej kwestii...
pozdrawiam!