Święta,święta i po świętach.Cała futrzasta część rodziny zachowywała sie bardzo dobrze.
Jeszcze w trakcie przygotowań kiedy temperatura za oknem pozwalała na używanie tarasu jako lodówki koty zadowolone z faktu otwarcia drzwi z podniesionymi ogonami pobiegły w ich kierunku.
Pierwsza była Taja.Stanęła w otwartych drzwiach, powąchała zimne powietrze,chwilę zawachała się-no dobra idę-stanęła łapką i szybko podniosła ją do góry-a ła zimne-po czym starała się przejść wzdłuż drzwi gdzie nie było śniegu.W tym momencie podeszła Akane. Dziarskim krokiem wybiegła na taras i hamowała jak Pluto w kreskówkach.
O jej a co to takie zimne, próbowała łapką stanąć śnieg sie zapadł-fajnie-stanęła drugą łapką.
Zapadła sie w śniegu aż po brzuch i dalej dziarsko wędrowała.Doszła do końca tarasu gdzie zaczęła sie zastanawiac jakby tu wskoczyć na murek na którym leżała biała czapa śniegu.
Na moje wołanie nie reagowała a ja w kapciach nie mogłam wejść w śnieg.Szybko pobiegłam po łopate do odgarniania śniegu i zaczęłam /w t-shercie/ wykopywać tunel żeby małego zdobywcę zabrać do domu.Konsekwencji zdrowotnych u Akane i u mnie nie odnotowano.
Dzień przed Wigilią ubieraliśmy choinkę.Tradycyjnie największym zaiteresowaniem cieszył się stoiak a właściwie nalana do niego woda

Żadna woda nie smakuje tak dobrze jak ta ze stojaka.
Bąbki tylko przez chwilę zaiteresowały Akane ale przezornie na najniższych gałązkach było ich brak.Pozostałe koty fakt przyniesienia bąbek przyjęły bez większego zainteresowania.
Dziwne te moje koty
