Po wielokrotnych prośbach, groźbach i błaganiach mamy, ogłaszam wszem i wobec- mamy nową kuwetę!
Kibelek szary, kryty, z klapką. Wypsikany feliłejem, ze świeżym żwirkiem oczekuje użytkowników. Mam nadzieje że skończy się epoka żwirku na dywanie (do ciebie mówię, Zosiu!)
ha ha ha Kasia nie licz na to, tez nabylam taka kuwete z tego równiez powodu (i zapachowego)
Koty straszliwie grzebaly i wysypywały żwirek Trelek to nawet dwa razy wykopal tyłem kupę razem ze zwirkiem teraz tylko wynoszą na lapach w ilości duzo mniejszej oczywiscie ale równiez zauważalnej i denerwująco skrzypiącej pod kapciami...
Dużo radości dnia codziennego, spełnienia marzeń co do jednego. Miłości takiej, że świat nie widział, zdrowia takiego, co nikt nie słyszał. Pieniędzy tyle, że nie wiesz ile, a wszystko to w radosną chwilę.
Pycha kroczy przed upadkiem. A za upadkiem kroczy śmieszność...
Zebrałam się wreszcie żeby napisać. Tydzień temu mój TŻ trafił do szpitala z zapaleniem mięśnia sercowego. Dziś go wypisali, czuje się dobrze, bierze jeszcze leki. Ma jeszcze wolne, ale będzie normalnie chodził na zajęcia w tym semestrze. Nie wiem z kąd, po mimo bycia w szpitalu skombinował dla mnie walentynkowe czekoladki .Zdrowie mojego mężczyzny to najpiękniejsza walentynka jaką mogłam otrzymać