KOTka z KOTłowni- Lalunia odeszła - minęły trzy lata

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Pon gru 27, 2010 14:35 Re: KOTka z KOTłowni

problem w tym, że tymczas u mnie jest właściwie niemożliwy
Gdybam tylko, zeby miec jakąś wiedzę, na wypadek, gdyby nie było innego wyjścia (zagrożenie życia czy cuś)

brakuje mi tu ikonki jak walę głową w mur

czy sterylizuje się kotki z felV?

Mam trochę utrudniony kontakt z panią wet, no bo kot właściwie nie mój i przyniesiony z zapytaniem, czy da się odratować, więc wszystkie pytania "na wyrost" ona traktuje, jakbym się z choinki urwała.
A ciężko w gabinecie opowiadać o moich przemyśleniach związanych z przyszłością Lali
Na to mogę sobie pozwolic tutaj :)

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon gru 27, 2010 14:44 Re: KOTka z KOTłowni

Zagłodzona nie, sterylizacja do wiosny spokojnie, ale jednak organizm żeby się odbudował potrzebuje trochę czasu.
Nie jestem lekarzem, ale tak na logikę zaczęła bym od badań krwi, jak wyjdą OK znaczy że organizm wraca do normy. Potem testy, jeśli wyjdą ujemne, wszystko jasne, jeśli dodatnie, tfu, tfu, trzeba powtórzyć bo często są niemiarodajne przy kotach po przejściach, a Lalunia do takich należy.

Każda z nas która tymczasuje koty ma też swoich rezydentów, podstawa to szczepienia, wtedy rezydenci są bezpieczni.
Izolacja nie zaszkodzi.
I wcale bym się nie zdziwiła gdyby Lalunia została, bo to raz tak bywało, że TŻ, który się absolutnie na drugiego kota nie godził, ani na tymczasa, potem się absolutnie nie godził aby tymczasa oddać i tmczas zostawał rezydentem.

Pozytywka, jak nie jesteś czegoś pewna, pytaj, pytaj i jeszcze raz pytaj, podpowiemy w miarę możliwości :)
Ostatnio edytowano Pon gru 27, 2010 14:54 przez gosiaa, łącznie edytowano 1 raz

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon gru 27, 2010 14:49 Re: KOTka z KOTłowni

Uff, dzięki za słowa otuchy

:)

Mam taki feler charakterologiczny - za bardzo się martwię i czarnowidzę

czytam wątek białaczkowców i wychodzi mi, że trzeba by rezydenta szczepnąć 2 razy, dopiero potem wprowadzać do domu potwierdzony felV

to czytam dalej, tak na wszelki wypadek :)

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon gru 27, 2010 23:11 Re: KOTka z KOTłowni

pozytywka pisze: Mam trochę utrudniony kontakt z panią wet, no bo kot właściwie nie mój i przyniesiony z zapytaniem, czy da się odratować, więc wszystkie pytania "na wyrost" ona traktuje, jakbym się z choinki urwała.
A ciężko w gabinecie opowiadać o moich przemyśleniach związanych z przyszłością Lali


Ja przepraszam, a czemuż to? Ja wlaśnie od miesiąca wydeptuję ścieżkę do weterynarza z "nie swoim kotem" i nikt się niczemu nie dziwi. Lekarze, którzy go leczą doskonale wiedzą, że to znajda i po wyleczeniu idzie do adopcji ale dyskutujemy wszystkie opcje, jakby kić byl mój. Myślę, że jedyne co może ich nieco dziwić to fakt, że wydaję na niego aż tyle kasy (nie wybieram najtańszych wersji leczenia tylko dlatego, że to nie moja znajda), ale z pewnością rozumieją, że lepiej aby nowego domu szukal kot zdrowy, przetestowany i zaszczepiony.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon gru 27, 2010 23:13 Re: KOTka z KOTłowni

Felin mamy tak samo, co prawda przez moment nie było wiadomo czy wet wyda zgodę na adopcje, ale dobrze się skończyło i nasze gnoje będą jeszcze tylko zaszczepione i wyjazd :D
Obrazek

Satyr77

 
Posty: 7920
Od: Pt lip 31, 2009 12:06
Lokalizacja: Óć

Post » Wto gru 28, 2010 0:44 Re: KOTka z KOTłowni

No to gratulacje :ok: Bo my się jeszcze leczymy i liczę, że drugi miesiąc zejdzie jak nic :mrgreen:

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto gru 28, 2010 8:34 Re: KOTka z KOTłowni

felin, kiedy byłam z Lalą u weterynarza, mieszkała u mnie w pracy w kotłowni i nie było nawet pomysłu, ze może miec DT
Ratowaliśmy ją po prostu od śmierci głodowej; dlatego wszelkie wybieganie przeze mnie w przyszłość było dla pani weterynarz zupełnie "z kosmosu"
Owszem, bardzo nam pomogła, wybadała dokładniutko każda kosteczkę, ale ponieważ nie było na tym etapie szansy na pobieranie krwi nawet na zwykłe badania nie było możliwe.
Potem zdarzyła się okazja świątecznego turnusu dla Lali, więc kicia niejako "zmieniła status" - tzn. ja zaczęłam myśleć, że może udałoby się ją wyadoptować. Dla pani weterynarz jest to nadal kotka z kotłowni, której perspektywa obejmuje najwyżej zostanie kotem "zakładowym"
To nie jest zła wola wetki, tylko realistyczne patrzenie na konkretny i w danym momencie aktualny problem.
To, że ja wykształcona na miau wybiegam myślą w przyszłość, to jest zupełnie inna kwestia.

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto gru 28, 2010 9:00 Re: KOTka z KOTłowni

Pozytywko [jak ktoś o takim nicku może czarnowidztwo uprawiać?]Widzę Twą inteligencję wrodzoną i edukację postępującą w tępie galopującym.Jak pójdziesz z Lalunią do wetki następnym razem,to jej opowiedz co Ci chodzi po tej inteligentnej główce.Wtedy przestanie się dziwić i rozwieje wątpliwości.Super,że mała jest na turnusie świąteczno-noworocznym.Cały czas :ok: :ok: :ok: trzymam za Lalcię,żeby szczęście jej nie opuściło i planowana przyszłość była kolorowa.Żadnych plusów w testach i żadnych innych kłopotów.
Nasza pracowa niunia ma się świetnie.Ale my pracujemy ciągle.I cały czas ktoś z nią jest.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocurzyca41

 
Posty: 15548
Od: Pon gru 07, 2009 22:34
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto gru 28, 2010 9:16 Re: KOTka z KOTłowni

kocurzyca, jak Ty ładnie motywujesz człeka :P
Dziękuję za życzenia dla Laluni - skrzętnie zbieram je do pojemniczka i one jak ten gwiezdy pył sobie tkwią, a potem posypię nimi Lalkę i powiem - "no, teeeeeraz to już nie możesz być chora, popatrz ile dobrych życzeń dostałaś"
:D

[a bo ja jestem pozytywka/negatywka :lol: ]

powolutku będziemy diagnozować Lalę jak wróci z turnusu i kolejno wykluczać paskudztwa - pani doktor jest fajna, na pewno zrozumie ze domowy kotek, musi znaleźć dom

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto gru 28, 2010 9:21 Re: KOTka z KOTłowni

O i to się nazywa pozytywne myślenie.Tak trzymać. :ok:
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocurzyca41

 
Posty: 15548
Od: Pon gru 07, 2009 22:34
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto gru 28, 2010 9:59 Re: KOTka z KOTłowni

Musi być dobrze :)

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto gru 28, 2010 13:18 Re: KOTka z KOTłowni

No dobrze, ale czym się różni kot "zakladowy" od domowego? Dla weterynarza to pacjent i to pacjent. Nawiasem mówiąc, skoro będziesz szukać domu dla kici, to pogadaj też o tym z weterynarzem. (Ci, którzy leczą mojego - nie mojego :D - "kuracjusza", sami wyadoptowali kilka kotów, a na tablicy w poczekalni ciągle wiszą u nich jakieś ogloszenia o zwierzątkach szukająych domu.) To też może być jakaś opcja.

A kicia bardzo urodziwa jest :D Ja wprawdzie najbardziej uwielbiam czarne koty, ale ta jej plamka na nosie i totalna nonszalancja mnie powalają :P

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto gru 28, 2010 13:26 Re: KOTka z KOTłowni

moi weci tez wiedzą,ze przychodze z nie swoimi. Wiedzą co robimy,ale wsie koty traktują równo. No czasem na nas poburczą jak kolejnego przywlokę. Ale generalnie sa bardzo pomocni.

Jak tymczasy ida na swoje to zawsze podaję ich namiary .A ew problematyczne adopcje (np kot po trudnej i ciężkiej chorobie) zawsze są z nimi uzgadniane.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56094
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Wto gru 28, 2010 13:43 Re: KOTka z KOTłowni

felin, ask@
może ja jakoś nieprecyzyjnie piszę :)
chodzi o to, że kot był dwukrotnie zawieziony do weterynarza, żeby ulżyc w cierpieniu - raz była to poturbowana miednica (zastrzyk przeciwbólowy i przeciwzapalny), drugi raz objawiła się łapka (jak przestała bolec miednica - wyszło na jaw, że łapka przednia bardziej poturbowana)
Jeszce raz - ten najpierwszy - Lala pojechała jak tylko wyczailismy, że mamy zagłodzonego niemal na smierć kota w kotłowni - wtedy miała mierzoną temperaturę, stwierdzono ze ma anemię i zanik mięśni i weterynarz trochę z sufitu postraszył - białaczką (ze pewnie ma)
Lala nie była do tej pory w kondycji pozwalającej zrobienie jej jakichkolwiek testów;
dlatego wetka nie wchodziła w rozważania np. na temat tego, czy przy felV robi się sterylki (nie robi) - generalnie nic to nie wnosiło do aktualnej sytuacji Kici.
Wszystkie moje gdybania i rozważania na miau brały się z mojego niepokoju o Lalę i są przygotowaniem do dalszych działań, kiedy Lala wróci z turnusu swiatecznego
Po prostu zadaję pytania i otrzymuję naprawdę pomocne podpowiedzi; raz jeden tylko wspomniałam, że pani weterynarz patrzy na mnie ze zdziwieniem, jak zadaję pytania "na wyrost";

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto gru 28, 2010 14:00 Re: KOTka z KOTłowni

Piszesz precyzyjnie, ale dziwi mnie zdziwienie co do pytań na wyrost. Kto pyta, nie blądzi :D A im gorszy stan zwierzątka, tym pytania mogą być dziwniejsze, bo wtedy to dopiero czlowiekowi po glowie różne myśli chodzą.
Moja stala weterynarz zawsze z uwagą wysluchuje wszelkich moich teorii i pytań oraz wyników konsultacji na dany temat z lekarzami "ludzkimi". Dziwne pytania czasem wcale nie są dziwne i mogą sklonić do pomyślenia o czymś, co inaczej nie przyszloby na myśl.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: taizu i 10 gości