Powoli swięta mijaja. Koty zdezorganizowane bo pory posiłków sa zmienne.Wiadomo ans nie am tak często w domu.
Stwory (czytaj Angel i Wojtek) wyraźnie dały do zrozumienia ,ze nowy przybysz jest błeee

.Olały co mogły i gdzie mogły. Mianowałam sie ponownie tropicielem "od spraw olanych".
Market jest cudem sam w sobie. Przesypia na parapecie nad kaloryferem wywalajac brzuszysko do góry. Nie lubi jednak ciumciania po nim. Mam wyraźny protest odznaczony na reku. Ma apetyt i jest kuwetkowy. Pełno jajeczny zestaw pozwala ustalić czy był w kuwecie.Dom zaczyna przesiąkac jego męskością. Odrobaczony pokazał światu życie wewnetrzne. Pchli sie do wyjścia.
Iwunia cos pokichuje. Ale brak ofutrzenia naraża ja na przeciągi.

jest gadułą i strasznym spiochem. Powinna isc na swoje bo źle się czuje w grupie kotów. Jest nieszczęśliwa.
Bisek zdobył serce naszych kociastych. Nawet Pikusiek mu pysio wylizuje i próbuje się z nim bawić. Jak Bisek chce na ręce to prosi miaukoleniem. Siedzi jednak na łapkach jakby od niechcenia. Ale mruczy od chcenia.Ma apetyt. Dobrze wygląda.Ale jest taki jamnikowaty nieco.Gepard w swiecie naszych kotów. ŁAzi po stole, wgląda w talerze, gania ...
Bianeczka dziczy sie i już. Taka natura. Każde uważniejsze spojrzenie skierowane na nia wywołuje odruch ucieczki. Woli nie jeść niż wejść mi w drogę.
Efekt smarowania wyłazi u niej.