Zamordował kolejną bombkę.....jeszcze chwila i za karę pójdzie na "jeżyka" czyli będzie separowany....Z tym nie jest u mnie łatwo, bo nawet łazienki mają wycięte dziury na kota:-)
No wiec dałam się uprosić

tiaa i w przerwie między sernikiem a sprzątaniem sypialni opowiem:
Było tak - wczoraj moje urocze maleństwo kończyło lat nie powiem ile. Bo się piekielnie postarzę:-). W każdym razie ponad 180 cm...ma I myślę ze dla wielu tu zgromadzonych onże bylby ciekawszym obiektem niż ja......ale co tam. No i przyjechała moja zacna Mamusia. Problem z nią jest taki, ze uważa mnie za wariatkę i od lat nie jest w stanie przestać o tym mówić. KAZDY kolejny tymczas traktowany jest jak dopust boży - nad którym to mamusia musi, no po prostu musi sie rozwodzić min. 16 min w stylu " a bo ci to.......a rób sobie co chcesz.........a ile to pieniędzy.......a JA tu wiecej nie zostanę.......i tak dalej i tak dalej". W efekcie przy świątecznym stole dochodzi niemal do mordobicia, urodziny zmieniają się w urocze wypominanie sobie minionych 30 lat.....i takie tam. Kto tak ma ten zrozumie, kto nie ma nie zrozumie.
Ja moja Matkę bardzo kocham, ona mnie też. I ja wiem, ze w efekcie to zostanie ........i cały mój zwierzyniec na dzwięk silnika jej samochodu leci na złamanie karku "BAAAAAAAAAAAAAAAAABCIA przyjechała " Nawet papug się drze, bo wiadomo ze i dla papuga coś ma......Autentyk..
Dobry to człowiek - jeno gadać musi. A już w tym wieku jakby nie było jestem.....że kurna olek 15 min wytrzymuję, po czym informuję moją mamusię........ze pełnoletni to już jest prawie mój syn......tak? Wiec niechaj mnie wreszcie przestanie wychowywać, bo mogiła przepadło - skoro jej się nie udało do tej pory to jakie ma szanse teraz???
Uff to wszystko było wprowadzenie hihihi.
No i wczoraj uradziliśmy przy zmasowanym proteście mojego Tz ( chyba wam na mózg padło, nie biorę udziału w tej szopce), że koty ukryjemy
Ze spędzimy sobie wreszcie miłe urodziny .........Owca - cóż i tak siedzi na górze. Problem był jeden - zacznie meczeć albo nie zacznie. Trudno jest adrenalina jest zabawa. Zakneblować jej nie zakneblujemy. Zuzka wprawdzie proponowała w razie co intonować donośne STOOOOOO lat, tudzież jeeeeeeeeeeszcze jeden i jeeeeeeeeeeeeszcze raz.....Ale cholera chyba małoletnim szampana nie wolno dawać.....jednak ja tradycyjna taka wiecej matka jestem.
Gerard? Hmm zamykany byc nie lubi - ale w sumie 2 h.........no bez przesady tak? Trzeba było wymyślić takie miejsce, w którym podrapane do krwi drzwi nie bolą i jego ryki "wyyyyyyyy świnieeeeeeeeeeee wypuuuuuuuuuuuuuuście mnieeeeeeeee" nie dochodzą......No i gdzie jest wystarczająco ciepło i dużo ew. rozrywek.
Padło na "ogród zimowy". Przesiedział tam elegancko od 18.30 - 19.40. Pomachaliśmy Babci i na wyścigi polecieliśmy uwalniać kota.
Wyszedł.......Po czym poszedł prosto na kanapę - usiadł koło mojego Tz i zaczął go łapą trącąć.........Ten nieco zaskoczony powiedział "tyy ale ja nie mam nic do żarcia". Na co ja przetłumaczyłam " a lubisz jeszcze kota?". Tz pogłaskał......
A ten skurkowany ( skórkowany? od skórki czy od czego innego wyraz ten?) noo w kazdym razie tenże - zaczął się wokoł tej ręki wić, ocierać.....PIERWSZY raz tak.
Tz przestał głaskac. Powtórka akcji - pac pac łapą. Głaskać biednego opusconego, zamkniętego kotecka..........
Gerard nie lubi zamknięcia, Gerard nie lubi być sam - wyraźnie mu się to źle kojarzy.......
No i wieczorem kiedy już wszyscy padli, a my kończyliśmy urodzinowego szampana - TZ zapytał " a nie mozemy oddać innego kota?"
Nie możemy........no nie możemy cholera.