» Czw gru 23, 2010 8:25
Re: Kasia ma raka-Kasieńko [i] :(
rano było jeszcze dobrze... tak jak zwykle wstaliśmy, rozpoczęła się poranna krzątanina, później otwieranie saszetki dla Kasi, zmienianie wody, czyszczenie kuwetki i... do pracy.
trochę nas zdziwiło, że nie chciała z rana zjeść swojego ulubionego przysmaku, ale wiadomo - kot po kroplówkach, lekach moczopędnych i z płynem w brzuchu może zachowywywać się inaczej. tż po jakichś trzech godzinach podjechał do Kasi. zauważył, że jest trochę osowiała, lekko się chwieje... niepokój wzbudził fakt, że nie miała siły podbiec do drzwi i powitać Pana jedynym-w-swoim-rodzaju miauknięciem. tż zapakował więc kota do transporterka i pojechał do lecznicy.
wet przyjął Kasię od razu - wizyta z początku nie różniła się od innych - nie chciała wyjść z transporterka, uciekała przed wetem... po chwili upadła i wet z tż stracili z nią kontakt. kot oddychał dość ciężko (charczał?), oczka nadal się poruszały, ale nie był w stanie podnieść głowy. wet zalecił ściągnięcie płynu z żołądka - prawie litr lepkiego, zabarwionego krwią "czegoś". później powiedzieli nam, że to w większości białko. zanieśli Kasię na USG i RTG - na RTG wyszły zmiany w płucach, na USG wet nie mógł znaleźć żadnego zdrowego kawałka wątroby (gdyby znalazł to byłaby szansa na leczenie). po USG Kasia zwymiotowała i zapłakała na rękach tż - chwilę później zemdlała. przenieśli ją do zabiegowego, zaczęli podawać adrenalinę domięśniowo. nie mogli znaleźć żył - później wytłumaczyli tż, że wątroba w jakiś sposób "kontroluje" ciśnienie/przepływ krwi. Kasia leżała z maską tlenową i kroplówką podskórną. inny wet, który przyszedł odwiedzić Kasię powiedział tż, że leczenie, jeśli na jakieś się zdecyduje, może być tylko podtrzymujące. chwilę później Kasia dostała drgawek i przestała kontaktować, wet sprawdził odruchy - nie zareagowała na dotknięcie oka... tż usłyszał, że kot ma śmierć mózgową. kilkanaście sekund później Kasia przestała oddychać. zmarła około godziny 15.
przez cały ten czas byłam w pracy, tż zadzwonił około 14:30, o 14 wyjechał z kotem do weta. nie udało mi się dojechać na czas. powiedzieli nam, że Kasia miała nowotwór rozsiany, dlatego nie było nic widać na wcześniejszym USG. wytłumaczyli, że przez wątrobę "przepływa" cały organizm (krew z innych narządów), również ten limfatyczny... czyli w Kasi przypadku - nowotworowy. wet wykonujący USG porównał nowotwór rozsiany do piasku - tak jakby go ktoś "rozrzucił" w Kasi. nie można było znaleźć guzków, ponieważ ich nie było, były za to chore komórki, które zaczęły uszkadzać narządy wewnętrzne jeden po drugim. gdy tż zadzwonił i powiedział, że będzie trzeba reanimować spytałam, czy jest jakakolwiek szansa na wyleczenie lub chociaż leczenie objawowe... wet powiedział, że nie, tylko podtrzumujące.
później zastanawialiśmy się nad tym wszystkim i doszliśmy do wniosku, że to wszystko tak naprawdę zaczęło się tydzień temu - jak nie chciała jeść, była wzdęta, jak zaczęliśmy ją kroplówkować codziennie. kroplówki dały jej dodatkowy tydzień życia... być może trzeba było kota "otworzyć" chirurgicznie ten tydzień temu, być może coś by to dało... nikt nie podejrzewał, że Kasia jest aż tak chora. wiem, że kot nie powie, gdy coś mu jest, a jego właściciel zawsze będzie się zastanawiał, czy naprawdę zrobił wszystko...
wzięłam Kasię po to, aby dać jej spokój i miłość - żeby mogła skupić się na zwalczaniu raka. w przypadku nowotworów taka miłość zawsze ma jakąś granicę, wiemy przecież, że najgorsze może przyjść, jednak nigdy tak naprawdę nie myślimy, że stanie się to dziś czy jutro. nie zdążyłam się na to przygotować, nie zdążyłam powiedzieć jej, że ją kocham, nie zdążyłam nawet przyjechać, żeby podrapać ją za uszkiem ten ostatni raz...
PS. postaram się zeskanować wydruk jej karty z lecznicy, jak tż ją odbierze.
PSII. Mała, daj znać, jak będziecie mieć kolejną kotkę z guzkami sutka - dołożymy się z tż do operacji... tak, aby móc jej wyciąć od razu całą listwę i żeby miała większe szanse.
PSIII. będę chciała przekazać karmy Kasi (rc sterilised & urinary, 2kg) do katowickiego schroniska - niech pomogą innym chorym kotom. proszę o PW, gdyby ktoś jechał w tym kierunku... jeśli nie, wyślę to pocztą.
PSIV. pomyślcie dzisiaj o Kasi...