Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
shalom pisze:Gdzies tam wspominałam o swojej beznadziejnej sytuacji ale chyba jeszcze Ciebie sliver nie było tutaj. A więc dla jasności: nie mogę ich zabrać ze sobą, bo dom rodzinny mam ponad 400 km stąd, jadę nocnym autobusem bo auta nie mam, więc sama rozumiesz.( godzin jazdy dla 2 kotów w jednym transporterku to morderstwo. A z kolei mój H ma niedaleko do domu, ale w jego rodzinie pochodzącej ze wsi zwierzęta traktuje się podmiotowo i generalnie nie lubią ich. Więc też odpada, kociaki by się tam męczyły, nie mogłyby nigdzie się poruszać, nikt by nie tolerował że wskakują, że czasem coś drapną, a jakby zobaczyli że jedzą mięso to gotowi im nie dać, bo przecież to grzech kotom dawac jak ludzie głodująWiec widzisz, nie da rady. Jedyna dla mnie opcja to kupno auta i wożenie kiciów ze sobą, ale to chyba w dalekiej przyszłości. Dobrze, ze H ma niedaleko więc tylko 3 dni go nie będzie.
Moje zdrowe więc chyba narazie nie będę ich nękać suplementami i ziółkami.
sunshine pisze:Ja podchodziłam do egzaminu. Najgorsze, że zawsze i instruktorzy i egzaminatorzy chwalili mój sposób jazdy, ale zawsze pod wpływem stresu coś schrzantoliłam. Uznałam więc, ze się do tego nie nadaje. Choć HSB uparcie twierdzi coś wręcz przeciwnego. Jak jeszcze pare razy nie zdam, to odpuści, prawda?
Użytkownicy przeglądający ten dział: aania, Google [Bot] i 10 gości