Wiesz dobrze Ando, że ja mam duszę ponurą i tyle. Dzieło sztuki rażone wirusem nieco straciło na estetyce. Smarka, kaszle, snuje się po domu odziany w jakieś dziwne ciuchy z dna szafy a na dodatek jest wściekły jak osa, bo jest chory. Weź zrozum tu chłopa

Rano akcja była, że hoho. Musiałam dziś iść do roboty, wyszłam z domu, weszłam do sklepiku a potem tup tup do auta. W tym momencie zza rogu wypada TŻ z obłędem w oczach i krzyczy "Co ty robisz?" Jako, ze niedawno szwagier wylądował w psychiatryku pomyślałam, ze teraz na nas padło. A tu się okazuje, ze mój telefon wciśnięty jak śledź do małej torebki wysłał TZ'owi wiadomość alarmową, że mnie mordują! Jak się okazało, że mam się dobrze tylko telefon zwariował, to wypuścił tylko trochę dymu z uszu i powiedział "Dobrze, ze pod domem, bo jakbyś już odjechała to nie wiem co bym zrobił". Taka przygoda
